czwartek, 18 listopada 2021

Głupki

Nieczęsto się to zdarza, bom z gatunku tych raczej wiecznie zadowolonych, ale czasem i owszem, bywa. Może dlatego, że latorośle nie w formie i z gorączką, może przytłoczenie już nie smutnymi, ale nade wszystko przerażającymi informacjami z kraju i ze świata, może gorszy dzień, może, może, może.
Uciska mnie istnienie. Żachnęłam się czyjąś hipokryzją, taką z najbliższego otoczenia - bo jak można mówić jedno, zarzekać się, a potem nagle robić drugie, nie zmieniając w zasadzie zdania. Chyba, że tamto pierwsze powiedziane to nie była prawda... Albo była częściowa... Albo była tylko dla niektórych, a dla innych była insza ta prawda... I ciągle nieszczerość, i brak jaj, by powiedzieć... nawet nie powiedzieć, ale choćby dać do zrozumienia, że nie do końca się zgadza, ale w zasadzie może się zgadza, tylko wersja zgadzania się jest różna i przedstawiana tak, jak akurat wygodnie... I mówi, że to dla świętego spokoju, a tak naprawdę to raczej ołtarz wznoszony zwyczajnemu tchórzostwu, które próbuje kanałem informacyjnym przemycić prawdę szeroko rozmytą. 
Heloł! Król jest nagi! Serio!
Można się pogubić. Ja wiem. Ludzie tak po prostu funkcjonują. Tylko my, jak te głupki, pełni ideałów, ciągle pod prąd, szczerze i otwarcie, i rewolucji dokonujemy wbrew wszystkim, i jakieś granice sobie wytyczamy, i jak już - to próbujemy wyjaśniać, konfrontować... co to w ogóle ma być? Po co to komu? Kto w dzisiejszych czasach jest szczery! Żenada. Łatwiej przecież wszystko za plecami. No łatwiej. I więcej "przyjaciół" się wtedy ma, i znajomości na pęczki. A jak się ustawi granice, albo działa konsekwentnie - to zonk. Wokół tylko najlepsi, najwytrwalsi, a z resztą smętne kontakty, relacje na wyciągnięcie ręki i ani kawałka dalej. 
Może ta odrobina hipokryzji jest dobra, bo jej efektem może być podarowanie ludziom szansy, nadzieja jakaś... Nie chcę mi się tego rozgrzebywać. Dziś powiadam szczerze: zawiodłam się. Każdemu się może taki zawód zdarzyć, mnie zdarzył się dziś, choć nie powiem: próbuję zrozumieć, bo nie siedzę w człowieku, i może czegoś nie wiem, i nie rozumiem.
Pewnie ja też kiedyś kogoś zawiodłam.
Zostawiam to za sobą. Idę zaparzyć dzban herbaty, poćwiczyć z Czwartym tabliczkę mnożenia do trzydziestu, podotykać ciepłe czoła, potroszczyć się trochę i wyprzytulać. 

Podmiot liryczny bierze miotełkę i usiłuje zmieść w jedną zwartą nocną ciszę rozsypane okruchy wieczoru.




2 komentarze:

  1. Ludzie są po to, żeby zawodzili...Całą resztę robią "przy okazji"...;o)

    Bycie Opornikiem (albo "Gupkiem") łatwe nie jest, ale w lustrzane odbicie można patrzeć bez żenady"...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Czasem trudno się w owym odbiciu dostrzec bo oczy łzami zakamuflowane ale to przeważnie chwilowe jest, później bywa lepiej :)

      Usuń