Jak się mieszka na uboczu,
tudzież na odludziu, to natura słyszalna i widzialna jest w większym
natężeniu - wichry szarpią okolicznymi krzewami i drzewami, hulają po polach, wkradają się w każdy zakamarek dachu,
dobijają się do okien; śnieg zasypuje po samą kokardę i nijak wyjazdu oraz
dojazdu; błoto paraliżuje ruch pieszy i kołowy, każe listonoszowi zostawiać
pocztę u sąsiadów, oraz wymaga zmiany standardowego obuwia na obuw roboczy, by
nie powiedzieć -przemysłowy. I tak dalej.
Natura daje nam popalić, choć nadrabia malowniczością i nieziemskimi
doznaniami. Oprócz tego wszystkiego, bywa, że odcina nas od świata także w
sferze techniki i komunikacji. Tak jest ostatnio z internetem; nie wiadomo, czy
to mrozy, czy śniegi, czy wiatry, skutecznie hamują pracę urządzonek
odpowiedzialnych za przesył danych – radiówka to jest, więc fale gdzieś tam
czasem giną w polu, lub wplątują się w korony drzew.
Od paru dni testujemy coś nowego
więc może będzie łatwiej; póki co nie zrywa połączenia, więc cicho, co by nie
zapeszyć.
Rozpoczęliśmy z Czwartym ósmy
miesiąc ciąży. Jasny gwint, kiedy to sobie dziś uświadomiłam zadrżałam w panice
i wielkiem przerażeniu, bo to zaraz już! A przygotowania daleko w polu –
ubranka nie poszykowane, akcesoria nie kupione, nawet położna nie wybrana! Nie
mówiąc o tym, że dopiero co wzięliśmy się za planowany remont – zabudowę
schodów, co by dwóm małym szkrabom zapewnić większe bezpieczeństwo. Do tej pory
Trzeci bez problemu mógłby przecisnąć się przez szczeliny metalowej balustrady
ale nie wpadł jeszcze na to, i był do upilnowania. Z dwojgiem takich brzdąców
sprawa już nie jest taka prosta, stąd pomysł ścianki zamiast balustrady i
oczywiście furtki przy zejściu/wejściu. Ściana już stoi, ale jeszcze obróbka,
malowanie, poręcze na ściany.
Trzeci, w swoim niezwykłym
poświęceniu i zrozumieniu (miejmy nadzieję!), oddaje braciszkowi swoje
niemowlęce łóżeczko, stąd też na dniach ruszy akcja: sofka! Będzie spał na
rozkładanej kanapce, rzecz jasna, z nami, w sypialni – dobrze, że duża jest i w
miarę ustawna, bo przez kilka najbliższych lat będziem tak w czwórkę mieszkać.
Potem się zobaczy. Kanapka już nabyta w Ikeowskim molochu, i Trzeci niezwykle
nią zauroczony jest. Podejrzewam, że jak do tej pory, i tak będzie nocami
spacerował utartą ścieżką do naszego wyrka, więc nie dość, że będziem w czwórkę
mieszkać, to i pewnie w czwórkę spać. Mój już wzdycha na tę myśl i narzeka jak
księżniczka, że mu komfort snu odbierany jest sukcesywnie; ja się cieszę, bo
nic piękniejszego jak spanie z pachnącymi maluchami, przytulonymi i cieplutkimi
- nie ma!
Czujemy się w tej ciąży – jak na
warunki ogólne typu bieganie za Trzecim i konieczność ogarnięcia wielości spraw
– w miarę dobrze, choć na ostatniej wizycie u gina zatrwożyłam się i trochę trwam
w tym zatrwożeniu do tej pory. Badanie KTG wykazało bowiem, że Czwarty ma nieco
za słabe tętno. Nie wiadomo, co jest tego przyczyną – USG jest prawidłowe, inne
badania też. Całkiem być może, że jest to efekt grypy, którą przeszłam
niedawno; była gorączka, osłabienie organizmu, silny kaszel, itd. Ale póki co,
nic poza liczeniem ruchów (a te są) i częstszym KTG dr nie zalecił oraz
uspokoił, że być może to przejściowy kryzys, więc spokojnie, na tyle, na ile
można.
Trzeci uwielbia być przytulany i
często, gdy siedzimy razem na kanapie, przytula łepek do osoby siedzącej obok
niego. Jeżeli o mnie chodzi, miejscem składania jego łepka jest najczęściej…
brzuch. Nie wiem, jaki jest komfort wypoczywania na dmuchanej piłce, ale robi
to i nie skarży się, więc chyba jest mu dobrze. Ostatnio Czwarty, akurat w tym
przytulaśnym czasie, trenował fikołki z wykopami. W pewnym momencie wykop był
tak intensywny, że łepek Trzeciego poderwał się w górę i opadł szybko z
powrotem na "piłkę". Trzeci spojrzał zdziwiony, i z pewnym niesmakiem na
„atakujące” go brzucho, skomentował: Bam!, po czym usadowił się nieco wyżej.
Uśmiechnęłam się pod nosem i mruknęłam po cichu: Maciuś, nie kop brata, proszę.