Trwa proces tworzenia.
Uśmiecham się, gdy to piszę, bo wydaje mi się, że nie dalej jak wczoraj też tak pisałam, a tu już Trzeci w pełni "utworzony" bryka na własnych... kolanach... oraz ma charakter, zdolność wyrażania emocji i cały garnitur wszelakich potrzeb. Do spełnienia od zaraz, rzecz jasna.
Dzięki Wam serdeczne za poprzednie miłe komentarze. Marcie, Socjo i Akularkowi dodatkowo za "dziewczyńską" sugestię, bowiem jest ona ostatnio przedmiotem moich dziwacznych przemyśleń. Zapytowujecie, dlaczegóż to dziwacznych? Otóż ostatnie ciążowe doświadczenia dowodzą, że kiedy jestem nieciążowa, marzę o dziewczyńskim potomku, jak o gwiazdce z nieba. Natomiast kiedy fakt już staje się dokonany, przyzwyczajam się do myśli o kolejnym siusiaku i wręcz boję się innego obrotu sprawy, bowiem tak, jak o małych facetach wiem wszystko, tak o małych babach - nic otóż. Od przewijania, po proces wychowawczy, odzieżowy i edukacyjny, na wydaniu za dobry mąż skończywszy. I nie śmiać się, proszę! Bowiem myśl o córce wywołuje reakcję mą stresową, w panikę przechodzącą.
Ale zobaczymy.
Apel skierowywuję zaś do Dreamu, bowiem to ona, kiedym bywała w ciąży z Trzecim, na samiuśkim początku wyraziła myśl, która brzmiała mniej więcej: "chcesz mieć babę, będziesz miała babę".
Jednakowoż Dreamu nie doprecyzowała, za którym razem owo chcenie się spełni.
Kuchana, ja Cię proszę...! Czy jest możliwa jasność w tej kwestii - zapytowuję?!?
Z końcem sierpnia byłam u dochtora potwierdzić ciążę. W przychodni młoda, nieopierzona położna. Obowiązek, by przed wejściem do gabinetu gina wypełnić z położną ankietę dotyczącą profilaktyki raka szyjki macicy. Siadam, i odpowiadam na pytania: wiek, kiedy pierwsza miesiączka, kiedy ostatnia... Mówię: 28 czerwca. Dziewczę patrzy na mnie i autentycznie zdziwione wysuwa wniosek: To jest pani w ciąży! Bingo, myślę sobie, bystra z ciebie dziewczyna ...a mówię z uśmiechem: Prawdopodobnie tak, i dlatego tu jestem. No, to musimy kartę ciąży wypełnić - dziewczę szpera w szufladzie. Wypisuje. Znów pytania. A która ciąża? Piąta - odpowiadam (mam za sobą jedno poronienie). Znów zdziwione spojrzenie pt. Aha, patologia. Dobra, jedziemy dalej. Położna coś liczy, sprawdza, i mówi: Ale pani już jest powyżej 10 tygodnia ciąży, nie dostanie pani becikowego!! Wooow! Nie daję się sprowokować i nieśmiało odpieram zarzut: Z moich obliczeń wynika, że jest dokładnie 8 tydzień i 6 dzień... Dziewczątko z niedowierzaniem wraca do liczenia, kręci magicznym kółkiem raz, drugi, trzeci... Wzdycha i rzecze: No faktycznie, ma pani rację, ale i tak ledwo się pani zmieściła (Ledwo?? Znaczy z matematyką też mamy kłopocik? Hmm... ) I sugestia: Jednak trochę późno pani do nas dotarła. Nie wytrzymuję i tłumaczę, że z moich doświadczeń wynika, że jeżeli nie ma zagrożeń, to we wczesnej ciąży nie ma się co spieszyć z wizytą, tego też uczą położne w miejscowej szkole rodzenia wszak, i generalnie: co ma być, to będzie, a lekarz też ma szansę na lepszą diagnostykę widząc ciążę nieco "starszą"... I nie o becikowe chodzi, ale o dziecko, nie? I do 10 tygodnia, owszem, ale niekoniecznie już w piątym. Moje zdanie. Jestem uprzejma cały czas.
Dziewczę młode, ale niepokorne i trochę z wodą z sodową w główce, bo przecież osobie na stanowisku takie uwagi... robi usta w obrażony dzióbek i nic nie mówi. Dostaję kartę ciąży do ręki i wychodzę do poczekalni.
Wizyta przebiega bez problemów, mój ulubiony gin - konkretny specjalista, co z tego, że mało wylewny - analizując obraz z usg mówi: No, ciąża jest, płód jeden, żywy. Zapiszę coś pani na skurcze łydek i spotykamy się za 3 tygodnie. Zwolnienie potrzebne? Na razie nie? Dobra.
W domu analizuję dokumenty. Położna w kartę ciąży wpisała daty moich poprzednich porodów i poronienia, obowiązana była również zaznaczyć płci noworodków. No i zaznaczyła. Dziewczynki zaznaczamy kółkiem i kreską zakończoną krzyżykiem, skierowane w dół. Chłopców - kółko i strzałka w prawo. Tak? A ja mam trzy piękne malownicze znaczki, które składają się z kółka i strzałki ... w dół.
Czy ktoś mnie oświeci, co to za płeć? Cóż TO ja trzykrotnie porodziłam...?