Kochany Panie B.!
Nie wiem, od czego zacząć mój list. Może od tego, że pełna podziwu jestem, najzupełniej szczerze, dla Twej nieziemskiej przenikliwości, roztropności, przewidywalności, nade wszystko zaś - dla Twego pełnego pasji poczucia humoru. Sądzę, że siedzisz teraz w swoim wspaniałym gabinecie, przy dębowym biurku, wpatrzony w ekran komputera najnowszej generacji, opierasz mądre czoło o spracowaną dłoń i pękasz wręcz ze śmiechu.
Bowiem to, co tam podglądasz, w tym swoim nowoczesnym i wyprzedzającym epokę sprzęcie, stanowi kwintesencję żartu i dowcipu na najwyższym poziomie!
Udało Ci, się Panie B., no bez dwóch zdań - jesteś genialny w swojej pomysłowości i, co tu dużo mówić - chochlikowej przekorności!
Nie mam pojęcia, jaki obrałeś system obdarowywania tych, których kochasz. Analiza tegoż systemu nie daje żadnej odpowiedzi, nie mieści się w uznanych i społecznie przyjętych kategoriach. Niektórzy mówią: loteria, inni: że dajesz nie to, czego chcą, ale czego potrzebują... Ja myślę jednak, że sobie z co poniektórych lubisz zażartować, no i dobrze, bo wtedy, Staruszku kochany, oblicze Twe nabiera iście ludzkich i znormalniałych cech. Tylko łaj nat ja, że tak zapytam odważnie?
Za dar oczywiście wdzięcznam jestem. Bo dar to dar. Z serca. Poklikałeś pewnie tam, w tym swoim komputerku, pozliczałeś dane, przejrzałeś wykresy i bilans wyszedł Ci dodatni. Rokujący. Niezachwiany. Cieszy to, i dumą napełnia, bo nie każdemu exelowski arkusz jest tak przychylny. Nie każdemu suma dwóch jedynek wychodzi cztery! Widać te Dwa jakieś takie nienajgorsze są, że mogą unieść Cztery, i jeszcze przy tym lekko i szczęśliwie czuć się w naładowanym emocjami, dużym, radosnym Sześć!
I ja to Cię nawet rozumiem: chcesz mię dać misję. Żeby to wyglądało, że mnie jakoś wyróżniasz. I utwierdzasz w przekonaniu, że taka ważna, nieprzeciętna jestem. Ha.
Ma być misja CHŁOP (Codzienne Hodowanie Łobuzów Oraz Potworów), powiadasz.
Otóż możesz się dobrodusznie, jak to Ty, śmiać. Ja Ci tego Czwartego, na chwałę Twą, i cześć - wychowam, najlepiej jak potrafię. Się cieszę nawet, bardzo i solidarnie, jak reszta facetów, których jednakowoż również otrzymałam od Ciebie w nieco - przyznasz - monotematycznym prezencie. Ja Ci go nawet wypuszczę w świat, kiedy przyjdzie na to pora, bo wiem, że mus jest taki, i kolej rzeczy taka. Będę kochać, dbać, rozpieszczać, a potem tęsknić.
Tylko musisz się, kochany Panie B., liczyć z tym, że gdy się nagle pojawi jedna taka z drugą, a nawet z trzecią i, się okazuje, czwartą!, co to będzie im się wydawało, że są jedyne, oraz zechcą na wyłączność mieć moich Hodowanych, to ja nie ręczę za sie i za swoje emocjonalne podejście do sprawy. Wcale nie grożę. Ostrzegam otóż. I nie wysilaj się, proszę, z podsyłaniem najlepszych. Żadna nie będzie dobra. Taka zołza będę i mówię zawczasu, żeby potem nie było!
A! no i w związku z wymienionymi wyżej okolicznościami, wybacz, że chwilowo moją biblią będzie to:
Pozdrawiam Cię serdecznie, tudzież życzę dalszej szczerej uciechy!
Twoja
- po wieczność -
A.