środa, 31 października 2012

Wypełnić dzień życiem i zasnąć...




(…) Mamy jedynie żyć, chcąc szczęścia. Jak to, zapytasz. Przecież każdy chce być szczęśliwy. Okazuje się, że sprawa nie jest prosta, bo większość ludzi boi się śmierci. Czarnej Damy, która przychodzi, gdy pora znów zasnąć. A ten, kto boi się śmierci, boi się też życia, bo przecież to jedna i ta sama Dama. Co zrobić, żeby przestać się jej bać? Trzeba żyć, Karolinko. Widzisz, to musi być tak, że każdy dzień wypełniasz życiem. Najlepiej cały. A najprościej to wychodzi wtedy, gdy obdarzasz wszystko, co cię otacza, miłością. Kochając całym sercem. Mamę i tatę. I chomika. I drzewo za oknem (…). Kiedy dzień wypełniony miłością się kończy, kładziesz się do łóżka. Jesteś wtedy zadowolona z tego dnia. Jesteś zmęczona, oczy ci się kleją i chcesz zasnąć (…). Trzeba uzbierać w życiu jak najwięcej takich dni. Wtedy będziesz zadowolona, zmęczona i bardzo będzie ci się chciało spać. I Czarna Dama przy pomocy magicznego dotknięcia pozwoli ci zasnąć. (…) Najwięcej cierpią ci, którzy boją się śmierci. Nadchodzi czas, lecz oni nie pozwalają Czarnej Damie, żeby zamknęła ich oczy. Walczą, bo nie wypełniali dni życiem. Tak, Karolinko, trzeba z pasją rozglądać się za tym, co napełnia nas życiem. (…) Trzeba uważać, żeby nie utkwić w czymś, co kradnie życie. Ale jak to rozróżnić? (…) To jest łatwe, bo wtedy serce bije zupełnie inaczej, tak radośnie.”
("Bajkowy świat" [w]: Opowiadania pełne pasji)

Wszystkich tych, którzy zmęczeni zasnęli, a także tych, którzy nie zdążyli się zmęczyć, a jednak musieli zasnąć – Tatę, Błażejka, Leszka, Karolinę, Różę, Chustkę… i innych  - ogarniam swoją pamięcią, chowam w myślach i w sercu.




wtorek, 30 października 2012

Maciej czy Nikodem?


Trwa batalia o imię dla chłopca. Podobnie jak przy Trzecim, każdy ma swój typ, jedyny i niepowtarzalny. Gdyby urodziło nam się dziewczę, problem przestałby istnieć, bowiem już od czasów ciąży z Trzecim wymyśliło się TO imię, i zostało ono zgodnie zatwierdzone przez całe zgromadzenie. I choć najprostsze z możliwych, żadnego liberum veto nie zgłaszano.
Jednakowoż pod uwagę brać trzeba, że płeć będzie inna, czy raczej może – ha! – ta sama, która do tej pory bywała. I tu pojawia się zarzewie konfliktu, oraz przedmiot dysput przydługich i do konsensusu nie prowadzących. Mój uważa, że dla dziewczynki, owszem, można sobie wymyślić, ale chłopiec, moja droga – mój syn – powinien mieć imię proste, nieskomplikowane. Bo tak. Bo mu to wtedy lepsze życie wróży, czy cuś. Więc Maciej, bo ładnie brzmiące, bo pasuje dla człeka w każdym wieku, bo komponuje się z nazwiskiem. A przecież Maciek nie musisz na niego mówić, żono moja!
Zdrobnienie Maciek mnie się nie widzi otóż.
Pierworodny obstawił typ Dawid. Argumentuje podobnie jak ojciec: prosto i łatwo, i nie będą się, mama, z niego śmiać w szkole, a przy tym twoim typie to różnie może być, mama. Młody się wyłączył z pracy twórczej, ale mój typ również nie przypadł mu do gustu. Jakieś takie, mama, dziwne…Jak Bin Laden.
A ja sobie tego Niko wyobraziłam. I go widzę cały czas. I argumentuję, jak oni: ładnie brzmiące, pasuje dla człeka w każdym wieku, dość oryginalne, wcale nie dziwaczne bo przecież w użyciu, komponuje się z nazwiskiem. Jakby się przyjrzeć, to proste też jest, no języka sobie nikt nie połamie, nie? Zdrobnienia są fajne, a w oryginale takie… dostojne, poważne. Karierowicz Nikoś Dyzma, ha!
W mieście każde imię ujdzie, oryginał jest chwytliwy. Natomiast wieś ciągle rządzi się swoimi prawami, i co „inniejsze” od innych, to najczęściej sarkastycznie skomentowane lub wręcz odrzucone. Nadal tak niestety jest.
Zaglądam w księgę imion.

"Znaczenie imienia można przetłumaczyć jako „zwycięża dla ludu”(...)
Osoby noszące imię Nikodem są osobami niezwykle inteligentnymi i przebiegłymi, które uważnie obserwują życie i z każdego popełnionego błędu wyciągają odpowiednie wnioski na przyszłość. Dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji są osobami niezwykle mądrymi i w życiu osiągają same sukcesy. W miłości jednak nie mają tyle szczęścia – są to osoby bierne w działaniach uczuciowych, oczekują większego zaangażowania od strony przeciwnej, co utrudnia im znalezienie partnera. Dodatkowo wychodzą z założenia, że miłość sama przyjdzie. Nikodem jest osobą opanowaną, energiczną, ale także wyrachowaną i krytycznie podchodzącą do życia, co w niektórych wzbudza dystans. Poza dużą dozą inteligencji Nikodemowi nie brakuje również intuicji. Idealnym zawodem dla Nikodema jest biznesmen, naukowiec, prawnik".

Niby z przymrużeniem oka, no i nie znam żadnego Nikodema, więc się nie da skonfrontować.
Może zdamy się na los. Tak jak kiedyś bywało - imię takie, jakie akurat, w dniu narodzin, występuje w kalendarzu.
Jeżeli Czwarty zdecydowałby się przyjść na świat dokładnie w terminie porodu, to Pankracy będzie ;-)

piątek, 26 października 2012

A imię twoje Adolescencja


Pierworodny nam dojrzewa, niczym porzeczka na krzaku. Jedna z miliona podobnych sobie.
Przemawia za tym kilka nie dających się ukryć faktów.
Jest już słusznego wzrostu. Od jakiegoś czasu patrzę na niego całkiem oko w oko, niebawem pewnie będę pod górę. Trapery kupowane na zimę, mam wrażenie, mogłyby służyć jako rekwizyt w bajce „Siedmiomilowe buty” (rozmiar 42). Ciuchy – rozmiarówka całkiem młodzieżowa, lub wręcz męska.
No dobra, cała trójka jest dość wysoka, bo pewnie w ślady ojcowe idą - Mój sięga 185 cm. Młody w miarę wysoki, choć drobnej budowy ciała; chudy jak szczypiorek, krótko mówiąc. Trzeci niby norma, ale również w górnej granicy siatki centylowej. Nie powinnam się więc dziwić.
Wracając do Pierworodnego. Otóż zaczął miewać słabości, narzekać na ból głowy, stawów. Już od dłuższego czasu. Kilka dni temu zasłabł na lekcji W-F. Dr twierdzi, że przyczyną jest po prostu dojrzewanie, ale w trakcie badań jesteśmy, i miejmy nadzieję, że to rzeczywiście TO.
Kolejne – syn otóż zaczął hołdować zasadzie, że każdy, ale to każdy nieład w jego pokoju, jest nieładem twórczym i artystycznym. Jego zamiłowanie do słowa pisanego sprawia, że przejście przez jego królestwo, to przedarcie się przez hałdy papieru, notatek, tabelek, różnorakich statystyk, czasopism sportowych i komputerowych, plakatów, terminarzy, książek i zeszytów. W tym wszystkim monotonia obrazu przełamana zostaje malowniczymi stosami ciuchów – brudnych i czystych, oraz zabawkami Trzeciego, którym często i nawet chętnie się zajmuje. Nie wiem jednakowoż, jak też przebywanie w tym nie do końca sterylnym środowisku wpłynie na zdrowie Trzeciego, w każdym bądź razie prośba, wyrażona chyba nadto zbyt ogólnie – o posprzątanie, polega na przerzuceniu konkretnego stosu w inne miejsce, bo przecież ja tego mama używam, ja to potrzebuję, i jak ułożę, to zginie i nie znajdę…. No tak.
Ale najistotniejszą zmianą jest to, że zaczął również stanowczo i czasem dość spektakularnie zaznaczać granice swojej autonomii, tudzież chęci samodecydowania i szeroko pojętej samodzielności. W wyrafinowany niekiedy sposób pokazuje nam, jaki to on już dorosły i samostanowiący, oraz wcielający w swe dwunastoletnie z haczykiem życie złotą zasadę „ja siam”. Nie mówiąc o własnym niezależnym zdaniu na każdy temat, z reguły różniącym się diametralnie od naszego.
Ostatnim wycieńczającym epizodem rodzinnym z tym związanym były zakupy. W roli głównej: Pierworodny, któremu to rodzice próbowali na złość uczynić i KUPIĆ zainteresowanemu buty oraz kurtkę na zbliżającą się porę zimową. Ale maaaama, musimy jechać? mogę chodzić w tej bluzie, co do tej pory… Trampki też mam jeszcze dobre…Argumenty nie trafiły do serc i umysłów wyrodnych rodzicieli i zawlekli skazańca, solidarnie razem, do najbliższej galerii handlowej. W roli alternatywnej wystąpił Trzeci, któremu spektakl oraz sceneria (ludzie, kolory, ruchome schody i full miejsca do radosnych ucieczek) niezmiernie przypadł do gustu.
Najpierw buty. Się zaczęło. No tata, chyba żartujesz? takie obciachowe/dziadkowe/babskie… W życiu nigdy takie. Z brązowym? Mówiłem, że jak już to czarne! Ale te mają brązowy pasek… Takie wielkie/wysokie/niskie/klapiate? (cokolwiek to znaczy) Mogę je nosić, ale ewentualnie na podwórko. Te też są nieprzemakalne, zobacz, ta siatka jest gęsta…A gdzie ja po śniegu będę chodził? Do lasu mogę w kaloszach. Nie lubię, jak mnie zmuszasz do przymierzania czegoś, czego i tak nie kupimy… No błagam, tata zlituj się, w szkolę pękną ze śmiechu, jak mnie zobaczą w czymś takim…Rany, jaki obciach…
I tak to leciało.
W końcu kupione zostały czarne..
Sama nie wiem, czy pogratulować Memu janielskiej cierpliwości, czy też Pierworodnemu umiejętności argumentacji, oraz postawienia na swoim.
Przy kupnie kurtki Mój jednakowoż spasował, rzekł, że on woli pojeździć z uszczęśliwionym Trzecim na ruchomych schodach, oraz choćby do północy wrzucać złotówki w bujające pojazdy i inne stwory… Bo kolejnego galopu po sklepach, z tym utrapieńcem, to on nie wytrzyma.
Ufff… Trzy głębokie wdechy i do paszczy lwa. Sklepów sześć. Gadka ta sama. Taka? Nigdy w życiu. Ale mama, zobacz, jaka nadmuchana/brzydka/kolorowista (a ma być wszak czarna) /dziwaczna/krótka/długa/kiczowata…No dobra, przymierzę, ale i tak wiem, że będę wyglądał jak pajac, widzisz? gorzej nawet, jak nie powiem co…Na pewno nie z takimi napisami, co ja gazeta jestem? ta ma dziwaczne suwaki, ta wygląda jakby była na lewą stronę, ta za szara, za zielona, za kizio-miziowata…Ta jest cała czarna? ale po co tu te zatrzaski? wcale nie będę wyglądać czarno jak Drakula, przecież dżinsy mam granatowe! no doooobra, może być.
Z czapką i koszulkami wcale nie poszło łatwiej.
Wrrrrr….
Ja rozumiem, że wpływ rówieśników, że uwalnianie się spod wpływu rodziców, że bunt, że opanowywanie nowej roli społecznej, że nabywanie nowych umiejętności… ale jakim, się pytam, kosztem? Pal licho te 500 zł wydane jednorazowo na niego, toż zupełnie bezcenne jest to zmęczenie, w towarzystwie którego raczyliśmy wrócić pod rodzinną strzechę. 
I powiem Wam, że jeśli tak wygląda to „dojrzewanie”, to będę profesjonalnym „miszczem” i ostoją spokoju za jakieś 20 lat, albowiem sytuacje skrajnie stresowe i wielokrotny kontakt z takim horrorem powodują u człowieka rozwój iście życiowej mądrości i wyciszenia. Albo psychicznego wycieńczenia, ha!
Tak czy tak, wyprawa okazała się znacząca i pouczająca pod kilkoma istotnymi względami:
  1. Pierworodny dorasta.
  2. Pierworodny nie lubi zakupów.
  3. Trzeci uwielbia zakupy.
  4. Pierworodny szaleje na punkcie czarnego koloru. Czy już zacząć się niepokoić?
  5. Trzeci szaleje na punkcie ruchomych schodów, oraz wielgachnych powierzchni.
  6. Pierworodny potrafi argumentować. Albo ma wyjątkowo słabych duchem rodziców.
  7. Odwołuję stwierdzenie, że z chłopcami jest łatwiej, bo są mniej wymagający.
  8. Czy na tym etapie on już gdzieś tam nazywa nas „starymi”???
  9. Dużo prościej było, gdy wymagał jedynie zmiany pampersów, ząbkował, nabijał sobie guzy, bał się ciemności i śniły mu się potwory wyskakujące z szafy.
  10. Dobrze, że jest Trzeci i kolejny maluch w perspektywie, w przeciwnym razie pomyślałabym, że się starzejemy!
Z drugiej strony, czy my byliśmy inni? Mój stwierdził, że w jego wieku nie wybrzydzał z ciuchami, bo nie było wyboru i nie było z czego wybrzydzać. Ja też raczej donaszałam ubrania po kuzynkach i rzadko kiedy miałam coś nowego.
Dochodzimy więc do przyjemnej konkluzji, że jest znów na co zwalić: otóż to dobrobyt i konsumpcjonizm psuje nam dzieci, ha!
Od razu mi lepiej ;-)))

Serdeczności J


Ps. A to zdjęcie przywraca mi wiarę ;-)





środa, 24 października 2012

Kłopotliwa liczebność - hmmm...

Nadszedł czas, by zwolnić.
Od pracy. Od życia domowego się nie da, no i dobrze. Trzeci, i pozostali pilnują, co bym miała co czynić, oraz bym nie popadła w rutynę i melancholię jesienną.
Czuję się dobrze; jem, tyję, śpię, śmieję się, wrzeszczę na niepokornych, przytulam i zagłaskowuję. Moja najlepsza ciąża, póki co, można by rzec. Czwarte daje znać o sobie delikatnymi jak muśnięcie piórkiem poruszeniami - takimi ledwo uchwytnymi, ale jednak!
W ostatnim czasie przyszło uświadomienie w niektórych kwestiach związanych z naszą liczebnością. Otóż na przykład: nie zmieścimy się już wszyscy w jeden samochód. Chyba że kupimy...hmm... busa jakiegoś czy cuś. Ale! może jednak nie wystąpić takaż konieczność, bo gdzież my pojedziemy w 6 sztuk naraz?! Toż zapraszać nas już chyba nikt nie będzie - tyle ludzia?? W związku z tym, że w naszym otoczeniu nikt w podobnej liczebności domowej nie pozostaje, a co za tym idzie, nie jest to zwyczajowo przyjętą normą, nie będzie zrozumienia dla takiego natłoku "gościów" z jednego domu na raz!

Pozostaną nam wyprawy rowerowe. Rekreacyjne ;-)