środa, 10 lipca 2013

Psiowo i wakacyjnie


W hoteliku tłoczno i wesoło. Szczeniaki - wprowadzają dużo pozytywnego zamieszania, mnóstwo energii; staruszkom nie zawsze się podoba więc oganiają się od szczekaczy jak od much, młodsze psiaki dają się wciągnąć w każdą zabawę. Niektóre na początku pobytu trochę tęsknią, kręcą się koło bramy, szukają zacisznych kątów, inne - przyzwyczajają się szybciutko, po kilku godzinach mają już ulubione miejsca, legowiska, zabawki.
Nasza Teri dzielnie znosi dzielenie się terenem, bywa, że wrogo traktuje niektórych gości, i zawsze są to sunie, więc już teraz w każdym przypadku przyjmowania nowej dziewuszki stosujemy metodę poznawania na neutralnym terenie - Drugi idzie z Teri na spacer, po jakimś czasie "przypadkiem" spotyka Mego z nowym psem, sunie poznają się, obwąchują i razem wracają do domu. Działa!
Zakończyliśmy budowę kojcy na zewnątrz więc możemy przyjmować duże zwierzaki, które śpią i przebywają na dworze. Aktualnie w kojcach dwa owczarki długowłose, piękne i przyjazne. Jeden w ciągu dnia biega z innymi psami, drugiego wyprowadzamy na smyczy trzy razy dziennie - ostatnio wyprowadzam ja, bo ostaliśmy się z Czwartym sami zupełnie! Jakiś czas temu wymyśliłam, że Mój z trójką starszych ma pojechać se na parę dni nad morze - co by odetchnąć, i dzieciom nieco atrakcji wakacyjnych dostarczyć. Mój miał wątpliwości ale rzekłam: dam radę! więc skombinował nocleg. No i pojechali w niedzielę, na pięć dni. Fajnie, cieszę się, bo zadowoleni, tylko za Trzecim tęsknię koszmarnie! I trochę mi żal, że nie widziałam jego reakcji na morze i ogromną piaskownicę! I podróż przeżywałam, czy dojadą szczęśliwie (450 km).
Łatwo nie jest ale jakoś sobie z Czwartym radzimy, ogarniamy towarzystwo, jak bobo śpi lecę wyprowadzić kojcowego owczarka i posprzątać boksy, wymienić wodę, pozbierać kupy i takie tam. Czasem coś tam mogę zrobić z nim na ręku czy w wózku.
Jak to się zwykle zdarza w sytuacjach wyjątkowych, nie ma, żeby cuś nie trzasnęło. Zepsuła mi się pralka - najważniejszy sprzęt w naszym domu. Oraz rozchorował się mały kot - koci katar, gorączka, mega osłabienie - dobrze, że jest Best Friend, która pomogła milion pięćset razy, i pomogła teraz! Kociak został przewieziony w kartoniku po butach do weta. Antybiotyk i leki przeciwgorączkowe pomogły od razu, dziś Aleks już biega i podgryza mi kable od kompa; Drugi by się załamał, gdyby zastał w domu chorego i niemrawego pupila.
Słoneczko Wam ślę, bo tegoż nie brakuje :-)

piątek, 5 lipca 2013

Rozważania o...

....uśmiechu :-)))
 
Mój uśmiecha się szczerze, czasem z nutką niepewności, nieśmiałości, czasem figlarnie i zaczepnie. Ma uśmiech, który zakochani ludzie zcałowują sobie z ust ;-)
 
Pierwszy uśmiecha się szeroko, chwaląc się całym garniturem zębów; jego uśmiech jest zaraźliwy, rozprzestrzenia się wokół niego jak zapach. Uśmiech zadowolonego z siebie chochlika.
 
Drugi - jak na marzyciela przystało, i tego, co to wiecznie buja w obłokach, uśmiecha się nieśmiało, trochę z niedowierzaniem, i trochę jakby chowając się za swoim uśmiechem. Uśmiech sentymentalny, z nutką melancholii.
 
Trzeci - ma uśmiech czysto dziecięcy, beztroski, szeroki, i taki pod tytułem: co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Uśmiech z dołeczkami w policzkach, pachnący, smakowity.
 
Uśmiech Czwartego zaczyna się w oczkach. Najpierw są szeroko otwarte, pytające... by po chwili zalśnić, błysnąć jak promień porannego słońca... po czym, takie skrzące, unoszą brwi do góry i zrzucają cały słoneczny promień w dół, do ust, rozciągając je radośnie. Uśmiech Czwartego często "przebiega" z języczkiem, jest całuśny do szpiku kości.
 
Jak uśmiechają się Wasze Ludziki? :-)