poniedziałek, 30 marca 2015

Szafa

Zadziwiające.
Mimo mego karygodnego zaniedbalstwa, którego to się trochę wstydzę, blog jednakowoż żyje. Żyje dzięki Waszym wpisom - lista po-boczna wszak aktualizuje się, i trochę dzięki mej skromnej sumienności w uzupełnianiu listy czytelniczej, oraz wartych uwagi cytatów z książek.
Ja wiem, to tak jest - czasem się jest bardziej, a czasem mniej w blogowym świecie. Rzeczywistość absorbuje, zaprząta, zabiera maksimum uwagi. Ciągle jednak mam w pamięci czasy, kiedy mogłam być tu częściej - i jak mnie to, ch.olerka, pomagało, trzymało, bawiło.
Czwarty kończy dziś dwa lata. Trójkowa data urodzenia - 30.03.2013. A to tak niedawno było, kiedy pytałam Was, czy Maciuś, czy Nikodem? ;) Upływ czasu raduje mnie i przeraża jednocześnie. Bo tak jak przy starszych chłopakach, przy ich aktualnych problemach, dylematach, oraz wobec sprawności w posługiwaniu się wszelakim sprzętem elektronicznym (mamaaa, naprawdę nie wiesz, jak pobrać sterowniki???) czujemy się bardzo adekwatnie, jak na swój wiek, tak na maluchach naszych testujemy proces sukcesywnego odmładzania się. Tarzania z nimi po dywanie, zachwycania się pierdółkami wszelkim, cudami zwyczajnymi. Zauważania rzeczy, których dorośli z reguły już nie widzą.
I tak się wszystko genialnie wyrównuje.
Hotelik tętni życiem. Wracamy na prostą, ostatnie tygodnie bowiem to czas wirusów, nie tylko ludzkich, ale i psich: zwierza kichały, kasłały, chrząkały. Przechodziły terapię odpornościową, niektóre antybiotykową.  Ograniczyliśmy przyjęcia nowych czworonogów. Dziś już pierwsze wakacyjne-świąteczne się zjechały. Mimo, że teren z utrudnieniami, bo prace budowlane - powiększanie hotelikowych apartamentów - w pełnym rozkwicie.
Z ludźmi relacje się jakoś poukładały. Gdzieś tam jest chłodniej, niż było, gdzieś kontakt nikły a jeszcze gdzieś - prawie normalny.
Mimo zimna, wiatru, deszczu, budowlanego bałaganu... chwilo trwaj.
Wszystko, co nas czeka, czego mamy doświadczyć, posortowane jest sensownie, ułożone w szafie życia, niczym sweterki, apaszki i ręczniki, Czasem w większym czy mniejszym nieładzie, czasem w równych rządkach, albo spontanicznie rozrzucone w szufladzie. Wyjmujesz...i masz. Zamykasz szafę, idziesz dalej.
W mojej szafie już od jakiegoś czasu nowa, pachnąca świeżością, tajemnicza półka.
Ale o tym później. Niedługo.
Póki co - słoneczko Wam ślę, jako i sobie również!