piątek, 26 października 2012

A imię twoje Adolescencja


Pierworodny nam dojrzewa, niczym porzeczka na krzaku. Jedna z miliona podobnych sobie.
Przemawia za tym kilka nie dających się ukryć faktów.
Jest już słusznego wzrostu. Od jakiegoś czasu patrzę na niego całkiem oko w oko, niebawem pewnie będę pod górę. Trapery kupowane na zimę, mam wrażenie, mogłyby służyć jako rekwizyt w bajce „Siedmiomilowe buty” (rozmiar 42). Ciuchy – rozmiarówka całkiem młodzieżowa, lub wręcz męska.
No dobra, cała trójka jest dość wysoka, bo pewnie w ślady ojcowe idą - Mój sięga 185 cm. Młody w miarę wysoki, choć drobnej budowy ciała; chudy jak szczypiorek, krótko mówiąc. Trzeci niby norma, ale również w górnej granicy siatki centylowej. Nie powinnam się więc dziwić.
Wracając do Pierworodnego. Otóż zaczął miewać słabości, narzekać na ból głowy, stawów. Już od dłuższego czasu. Kilka dni temu zasłabł na lekcji W-F. Dr twierdzi, że przyczyną jest po prostu dojrzewanie, ale w trakcie badań jesteśmy, i miejmy nadzieję, że to rzeczywiście TO.
Kolejne – syn otóż zaczął hołdować zasadzie, że każdy, ale to każdy nieład w jego pokoju, jest nieładem twórczym i artystycznym. Jego zamiłowanie do słowa pisanego sprawia, że przejście przez jego królestwo, to przedarcie się przez hałdy papieru, notatek, tabelek, różnorakich statystyk, czasopism sportowych i komputerowych, plakatów, terminarzy, książek i zeszytów. W tym wszystkim monotonia obrazu przełamana zostaje malowniczymi stosami ciuchów – brudnych i czystych, oraz zabawkami Trzeciego, którym często i nawet chętnie się zajmuje. Nie wiem jednakowoż, jak też przebywanie w tym nie do końca sterylnym środowisku wpłynie na zdrowie Trzeciego, w każdym bądź razie prośba, wyrażona chyba nadto zbyt ogólnie – o posprzątanie, polega na przerzuceniu konkretnego stosu w inne miejsce, bo przecież ja tego mama używam, ja to potrzebuję, i jak ułożę, to zginie i nie znajdę…. No tak.
Ale najistotniejszą zmianą jest to, że zaczął również stanowczo i czasem dość spektakularnie zaznaczać granice swojej autonomii, tudzież chęci samodecydowania i szeroko pojętej samodzielności. W wyrafinowany niekiedy sposób pokazuje nam, jaki to on już dorosły i samostanowiący, oraz wcielający w swe dwunastoletnie z haczykiem życie złotą zasadę „ja siam”. Nie mówiąc o własnym niezależnym zdaniu na każdy temat, z reguły różniącym się diametralnie od naszego.
Ostatnim wycieńczającym epizodem rodzinnym z tym związanym były zakupy. W roli głównej: Pierworodny, któremu to rodzice próbowali na złość uczynić i KUPIĆ zainteresowanemu buty oraz kurtkę na zbliżającą się porę zimową. Ale maaaama, musimy jechać? mogę chodzić w tej bluzie, co do tej pory… Trampki też mam jeszcze dobre…Argumenty nie trafiły do serc i umysłów wyrodnych rodzicieli i zawlekli skazańca, solidarnie razem, do najbliższej galerii handlowej. W roli alternatywnej wystąpił Trzeci, któremu spektakl oraz sceneria (ludzie, kolory, ruchome schody i full miejsca do radosnych ucieczek) niezmiernie przypadł do gustu.
Najpierw buty. Się zaczęło. No tata, chyba żartujesz? takie obciachowe/dziadkowe/babskie… W życiu nigdy takie. Z brązowym? Mówiłem, że jak już to czarne! Ale te mają brązowy pasek… Takie wielkie/wysokie/niskie/klapiate? (cokolwiek to znaczy) Mogę je nosić, ale ewentualnie na podwórko. Te też są nieprzemakalne, zobacz, ta siatka jest gęsta…A gdzie ja po śniegu będę chodził? Do lasu mogę w kaloszach. Nie lubię, jak mnie zmuszasz do przymierzania czegoś, czego i tak nie kupimy… No błagam, tata zlituj się, w szkolę pękną ze śmiechu, jak mnie zobaczą w czymś takim…Rany, jaki obciach…
I tak to leciało.
W końcu kupione zostały czarne..
Sama nie wiem, czy pogratulować Memu janielskiej cierpliwości, czy też Pierworodnemu umiejętności argumentacji, oraz postawienia na swoim.
Przy kupnie kurtki Mój jednakowoż spasował, rzekł, że on woli pojeździć z uszczęśliwionym Trzecim na ruchomych schodach, oraz choćby do północy wrzucać złotówki w bujające pojazdy i inne stwory… Bo kolejnego galopu po sklepach, z tym utrapieńcem, to on nie wytrzyma.
Ufff… Trzy głębokie wdechy i do paszczy lwa. Sklepów sześć. Gadka ta sama. Taka? Nigdy w życiu. Ale mama, zobacz, jaka nadmuchana/brzydka/kolorowista (a ma być wszak czarna) /dziwaczna/krótka/długa/kiczowata…No dobra, przymierzę, ale i tak wiem, że będę wyglądał jak pajac, widzisz? gorzej nawet, jak nie powiem co…Na pewno nie z takimi napisami, co ja gazeta jestem? ta ma dziwaczne suwaki, ta wygląda jakby była na lewą stronę, ta za szara, za zielona, za kizio-miziowata…Ta jest cała czarna? ale po co tu te zatrzaski? wcale nie będę wyglądać czarno jak Drakula, przecież dżinsy mam granatowe! no doooobra, może być.
Z czapką i koszulkami wcale nie poszło łatwiej.
Wrrrrr….
Ja rozumiem, że wpływ rówieśników, że uwalnianie się spod wpływu rodziców, że bunt, że opanowywanie nowej roli społecznej, że nabywanie nowych umiejętności… ale jakim, się pytam, kosztem? Pal licho te 500 zł wydane jednorazowo na niego, toż zupełnie bezcenne jest to zmęczenie, w towarzystwie którego raczyliśmy wrócić pod rodzinną strzechę. 
I powiem Wam, że jeśli tak wygląda to „dojrzewanie”, to będę profesjonalnym „miszczem” i ostoją spokoju za jakieś 20 lat, albowiem sytuacje skrajnie stresowe i wielokrotny kontakt z takim horrorem powodują u człowieka rozwój iście życiowej mądrości i wyciszenia. Albo psychicznego wycieńczenia, ha!
Tak czy tak, wyprawa okazała się znacząca i pouczająca pod kilkoma istotnymi względami:
  1. Pierworodny dorasta.
  2. Pierworodny nie lubi zakupów.
  3. Trzeci uwielbia zakupy.
  4. Pierworodny szaleje na punkcie czarnego koloru. Czy już zacząć się niepokoić?
  5. Trzeci szaleje na punkcie ruchomych schodów, oraz wielgachnych powierzchni.
  6. Pierworodny potrafi argumentować. Albo ma wyjątkowo słabych duchem rodziców.
  7. Odwołuję stwierdzenie, że z chłopcami jest łatwiej, bo są mniej wymagający.
  8. Czy na tym etapie on już gdzieś tam nazywa nas „starymi”???
  9. Dużo prościej było, gdy wymagał jedynie zmiany pampersów, ząbkował, nabijał sobie guzy, bał się ciemności i śniły mu się potwory wyskakujące z szafy.
  10. Dobrze, że jest Trzeci i kolejny maluch w perspektywie, w przeciwnym razie pomyślałabym, że się starzejemy!
Z drugiej strony, czy my byliśmy inni? Mój stwierdził, że w jego wieku nie wybrzydzał z ciuchami, bo nie było wyboru i nie było z czego wybrzydzać. Ja też raczej donaszałam ubrania po kuzynkach i rzadko kiedy miałam coś nowego.
Dochodzimy więc do przyjemnej konkluzji, że jest znów na co zwalić: otóż to dobrobyt i konsumpcjonizm psuje nam dzieci, ha!
Od razu mi lepiej ;-)))

Serdeczności J


Ps. A to zdjęcie przywraca mi wiarę ;-)





15 komentarzy:

  1. Uśmiałam się. Jakbym widziała siebie w czasie dojrzewania :)))) Nosiłam byle co, ale jak kupowałam to musiało być to "coś"
    Teraz moja mama się cieszy, że ufam jej gustowi i nosze ciuchy przez nia kupione.
    Bo ja nadal nie lubię zakupować haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczciwie muszę powiedzieć,że ja też nie lubię ciuchowych zakupów i dokonuję tego w ostateczności ;-) Istnieje więc całkiem duże prawdopodobieństwo, że potomstwo ma to po mnie ;-)
      buziaki :-)

      Usuń
  2. Jestem po szale kupowania butów Lusi - pojechała z Pysią -z opowiadań wiem,że wyglądało podobnie jak u Was! Na szczęście nie musiałam przy tym być;))Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci,że to duże szczęście-jeżeli jest tak, jak piszesz-móc uniknąć całego tego rytuału i powitać dziecko z gotowym zakupem w progu domu ;-)Zastanawiałam się, czy nie wysłać syna za rok samego na zakupy ;-) Może być zabawnie ;-)
      Sedeczności :-)

      Usuń
  3. Moja kochana, nie pocieszę cię - nie będzie lepiej. Dokładnie taki sam mam problem z moim Młodym, a nawet gorzej, bo mu się wydaje, że skoro zarabia na swoje wydatki to już taki jest ważny i dorosły.
    A z kupowaniem ciuchów to chyba zawsze jest problem, bez względu na płeć. PAmiętam męki kupowania butów z najstarszą Kamilką, myślałam że oszaleję! Dziś Młoda daje czadu w obuwniczym - jak jakieś buty jej się nie podobają to mówi, że są niewygodne, bo nie może w nich palcami pstrykać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pstrykanie palcami jest ważne wszak! :-)))
      Czuję się niepocieszona aczkolwiek pogodziłam się już z sytuacją i niezaprzeczalnymi faktami.Każdy sezon zakupowy mus uzbroić w niewyczerpane pokłady cierpliwości ;-)
      Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  4. Po pierwsze primo to raczej nie tak,że daleko padło jabłko od jabłoni. Bo PO KIM Pierwszy ma zamiłowanie do słowa pisanego? Hę? Po sąsiadach ? I PO KIM on jest taki indywidualista co to lubi po swojemu ?
    Po drugie primo ja bym się umiłowaniem koloru czarnego nie przejmowała. Może to znak, że Pierwszy księdzem zostanie? hehe. A na serio ja też mniej więcej w jego wieku uwielbiałam kolor czarny i odziewałam się weń od stóp do głów.W slekapch byłam taka samo upierdliwa jak Twój pierwszy. Absolutnie nic mi nie pasowało, a to były czasy, że cokolwiek na grzbiet to już było coś:) Do tego nosiłam ciuchy jak po Tacie,o kilka numerów za duże, takie na przykład wielkie swetrzyska, którymi mogłam się owinąć kilkakrotnie:)O porządku w pokoiku mym to nie wspomnę, bo też czas jakiś dawałam Mamci popalić.Umiłowanie porządku z czasem przyszło:)

    Pierwszy rośnie Ci na schwał:)Ja wiedźma Ci mówię ,ze będziesz miała z niego pociechę wielką:)Wyjdzie na ludzi, powiadam Ci:)

    mła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikuś, wobec porażającej logiki Twych argumentów ja zaniemówiłam i wręcz nie wiem, co rzec na to ;-) Dzięki za wiarę i wiedźmową przepowiednię - w co jak w co ale w Twoje czary mus uwierzyć! ;-)
      Serdeczności :-)

      Usuń
  5. Zupełnie jakbym widziała dzieci mojej siostry, aktualnie lat 14 i 17:)
    Co do bałaganu w pokoju to tak, jakbym siebie widziała sprzed lat i to mija, zgadzam się z Niką. Cieszyłabym się za to zamiłowania do literatury, bo to już nie takie powszechne;)
    Chociaż nie powiem, sama wręcz nie znoszę zakupów ubraniowych, szczególnie jeśli szukam czegoś konkretnego, zwłaszcza butów. Niestetyż mnie to czeka i to szybciej niż myślałam, bo pogoda (śnieg za oknem, obudziłam się rano i zobaczyłam zawieję za oknem)plany przyśpieszyła i czas kupić kozaczki jakieś...

    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jest nas - nie lubiących zakupowego szału - jednak więcej, no cieszę się niezmiernie! ;-)
      Dzięki za dobre słowo. Pozdrowienia nieco śnieżne ale ciepluchne :-)

      Usuń
  6. nie od dziś wiadomo: zakupy i mężczyźni to trudne połączenie. w większości przydadków - nie wyrastają z tego ;-) . szybciej z czerni. choć ja do tej pory uwiellbiam ten kolor w mojej garderobie. wielokrotnie wybierając sie na zakupy obiecuję sobie coś jasnego, a ze sklepu wychodzę z czymś w kolorze black :-)
    super zdjęcie :-) pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to: mężczyźni i zakupy... jakkolwiek by nie spojrzeć, to same problemy wynikają z tegoż połączenia. Przeważnie ;-)
      dzięki! pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  7. Jeszcze wszystko przed Tobą. Moja Młoda w wieku 12 lat była damą, potem samurajem, potem luzakiem, nasępnie wróciła do bycia damą a w ubiegłym roku kupiła glany ;o)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite metamorfozy, i takie, bym powiedziała, nie do końca bliskie sobie, jedna drugiej! Ale czad! ;-)

      ps. jednakowoż mam nadzieję,że Pierworodny być damą nie zechce ;-)

      Usuń
  8. Witaj
    Często oglądamy albumy z dziećmi. Jest radość, ale i łezka wzruszenia.
    Dzieci, to moja duma i największa radość razy 3 :)
    Pozdrawiam Ciebie i Rodzinkę bardzo cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń