I taka zła ta miłość, taka
niewiarygodna,
raniąca,
przedziwna,
na wskroś i obłędnie przygodna.
Nie mogę spojrzeć Ci w oczy,
mówisz: nie trzeba, rozumiem,
całujesz moją skroń,
milcząc najładniej, jak umiesz.
Schowałam się w cień Twoich
dłoni,
pod szorstkim kocem powiek,
nic nie mów,
nie jest mi zimno,
pamiętasz?
"Miłość to dobry człowiek".
W
ciszy nabrzmiałej dźwiękami
W
ciemności, która oślepia
W
nieśmiałym dotyku dłoni
sunącej
po nagim ramieniu,
w
profilu ust ciepłych i drżących
pod
opuszkami palców,
w
fałdach skłębionej pościeli
i
w rozrzuconych poduszkach,
w
smudze światła pełznącej
pod
rozwartymi ze zdziwienia drzwiami,
w
moim spłoszonym spojrzeniu
w
Twoich naglących oczach
w
płynącej rozpaczą tęsknocie
w
chowanym po kieszeniach lęku
w
mozaikowej strukturze kłamstw
w
prawdzie, która nie boli
dojrzewa
nieświadomie
spokojnie
konsekwentnie
niepowstrzymana
i nieuchronna
chora
nienarodzona
miłość