czwartek, 6 października 2011

Coraz więcej do kochania

Psiak wrócił następnego dnia.
Co więcej - tylko mnie dał się pogłaskać, choć go wcześniej zmusiłam, żeby zlazł ;)
Okazało się, że to jest ona. Wygłodniała i brudna - musiała tułać się przez kilka dni. Wygląda na to, że ktoś ją w lesie zgubił. Lub zostawił.
Wykąpaliśmy i zabraliśmy do psiego lekarza. Rzekł, że ma ok. 2 lat, jest zadbana i zdrowa, oraz że jest rasy terrier walijski.
Tak więc została z nami. Sama nas znalazła, wybrała, przylepiła się jak mucha do lepu, nie było wyjścia.
Chodzi za nami krok w krok, a gdy wyjeżdżamy, z racji chwilowego braku bramy, musimy zamykać ją w garażu - wyje wtedy i piszczy, aż się serce kraje. Kiedy zapomnieliśmy jej zamknąć, biegła za nami przez całą wieś,w końcu musieliśmy zabrać ją ze sobą.
Drugiego dnia pobytu już zaczęła szczekać na obcych i przejeżdżające drogą pojazdy. Broni ogrodu, jakby była z nami milion lat!
Minek trochę obrażony, prychał i nadąsany demonstracyjnie kładł się w kącie ogrodu pod trampoliną. Nie raczył nawet mruczeć podczas pieszczot. Młody przekonywał go o swojej miłości, ale kilka dni minęło, zanim uwierzył ;) Teraz nadal trzyma się od Teri z daleka, jednak już nie foszy. Leżą najczęściej oboje na ganku przed wejściem, każdy pogrążony w swoim "relaksie" - ale razem.
Powiadam Wam, że jeżeli w tym tempie będziemy się "rozmnażać" - to trochę strach, co to dalej będzie!?
Zwłaszcza, że za kilka dni znajomy przywiezie nam kolejnego kota. Chłopaki szaleją z radochy, Mój się spełnia jako "pan" opiekun, Trzeci zerka niepewnie na nietypowe "twarze" (mordki) ,a ja nadziwić się nie mogę, że to nasz przychówek ;)

Co mnie cieszy? To otóż, że jest w końcu jakaś dziewczyna - oprócz mnie - w domu!
Póki co - rzecz jasna ;)

ps. Dziekuję za porady dot. storczyków. Ratujecie mi  - i jemu! - życie :)

1 komentarz:

  1. Witaj
    Jestem w nowym Twoim miejscu :)
    Pozdrawiam Ciebie i bliskich najserdeczniej :)

    OdpowiedzUsuń