poniedziałek, 14 stycznia 2013

Żyrafa

 
Jako że w Waszych komentarzach pod ostatnim postem pojawił się temat żyrafowy, postanowiłam przybliżyć Wam nieco tenże wątek, co by wytłumaczyć Wam, jak ważny w życiu Trzeciego jest żółty, niepozorny zwierz.
Otóż żyrafa, czy raczej – Żyrafa!
Trzeci od wczesnego niemowlęctwa począł uwielbiać ludzkie ręce. Podczas zasypiania, czy płaczu instynktownie szukał dłoni, po czym trzymając nas za palce zyskiwał tak ważne na tym etapie poczucie bezpieczeństwa, i uspokajał się, tudzież zasypiał. Kombinowałam, co by tu mu podsunąć w formie zastępczej, w charakterze przytulanki i CZEGOŚ, co mógłby trzymać i nosić ze sobą, kiedy tylko zapragnie. Najpierw wymyśliłam… rękawiczkę! Wypchaną gałgankami zwykłą, cienką, wełnianą, pięciopalcową damską rękawiczkę. Projekt był w trakcie realizacji, gdy przypomniało mi się, że Drugi/Młody miał kiedyś taką maskotkę, z którą również lubił spać… Zupełnie nie pamiętam, skąd wzięła się ona w naszym domu, coś mi się kojarzy McDonald i załącznik do Happy Meal, ale pewności nie mam.
Okazało się, że mimo upływu lat synu mój zachował ten wybryk natury w swoich szpargałach. Podsunięty Trzeciemu, od razu stał się przedmiotem jego uwielbienia i przywiązania.
 
Żyrafa Grzesiowa, w porównaniu z naszą, to full wypas i malowana lala.
Bowiem obiekt miłości absolutnej Trzeciego wygląda skromnie, jest nieco  cherlawy, rachityczny, niezbyt kolorowy. W dodatku z niejednoznacznym tułowiem - czasem nie wiadomo, gdzie szyja, a gdzie noga.
 No tak wygląda:
 
 
 
W łapkach Trzeciego natomiast prezentuje się mniej więcej tak:
 
 
 
Tym to sposobem Żyrafa stała się niezbędnym wyposażeniem dobytku Trzeciego, mało tego: stała się postacią, z którą Trzeci rzadko kiedy się rozstaje. Żyrafa niezbędna jest podczas zasypiania i snu przez cały czas; służy ponadto do przytulania; do pocieszania po upadku, podczas nieokreślonego smutku, zmęczenia oraz stanu, gdy nie ma mamy; do oglądania bajki w TV; do wyciszenia w ciągu dnia; do podróży autem. Towarzyszy podczas wizyt u lekarza i szczepień, zakupów, wizyt towarzyskich, spacerów. Ostatnio jest ważnym elementem zabawy: bywa „na niby” karmiona, wożona autkami i traktorkami, rzucana kotu na przynętę, chowana w klockach. Podczas posiłków siedzi na honorowym miejscu, tuż przy talerzu Trzeciego, i, jakże by inaczej, próbuje zjadliwości potraw (jej szyja zanurzona w zupce to widok zupełnie naturalny). Bywa BAMnięta do wanienki, kąpana, po czym suszona na kaloryferze, dwa razy miała również okazję zanurkować w muszli klozetowej.

W podobnym stopniu, jak aktywnie wykorzystywana, Żyrafa również bywa szukana! W zabawkach, różnych zakamarkach, pod meblami! Zdarzyło się nawet, że gnałam przez pół miasta z Trzecim w wózku, bo wypadła była gdzieś niewdzięczna… Powiem Wam, że były to jedne z najbardziej mrożących krew w żyłach minut w moim życiu. Znalazła się na szczęście, leżała w śniegu, na chodniku, ledwo widoczna.

Życie Żyrafy doprawdy pełne jest przygód.

Najważniejsze jednak, że stała się dla Trzeciego prawdziwym przyjacielem. Krótko mówiąc: bez niej -  jak bez ręki!

wtorek, 8 stycznia 2013

Słów kilka o Trzecim

Czynność najwyższej wagi wymaga maksymalnej siły skupienia ;-)


Odkąd Trzeci załapał własnonożny sposób poruszania się - w 15 m-cu życia - nie raczył zapoznać się z formą przejściową -  jego chodzenie można nazwać biegami przełajowymi. Gna do przodu i na boki. I łapie zające, a jakże. Spacer między polami wygląda tak, że ja staram się iść jednakowoż, jak człowiek, drogą, a syn sprawdza stopień nawodnienia, tudzież charakter i klasę ziemi rolniczej, polnej. Co rusz ściągam go z jakiejś miedzy, grobli lub z klasycznego pola, na którym z reguły nic już, poza zielskiem, nie rośnie. Doszłam ostatnio do wniosku, że mus wymyślić i opatentować foliowy całościowy kombinezon dziecięcy, nakładany na całe dziecię, jednorazowy; ciuchy bowiem po wyprawie nadają się do porządnego wymoczenia i dwukrotnego prania z odplamiaczem w roli głównej. O butach nie wspomnę. Powinien mieć takie rybackie, do pasa.
Ale szczęście w momentach kompletnego upaprania wylewa się z jego paszczęki, jako ta woda z przelanego ostatnią kroplą dzbana.
Oczywiście zdaje sobie sprawę z niektórych zagrożeń i stojąc nad uskokiem rzecze zafrasowany: Bam!  Matka potwierdza: Tak, jeśli tam pójdziesz, upadniesz. Ała! - odpowiada rezolutne dziecię. Tak, zrobisz sobie ała i będziesz płakał; jak będzie chłopiec płakał? Yhyyy, yhyyy…- żałośnie przewiduje Trzeci. Śmieszne jest to, że wyrzucając z impetem zabawki z pudełka w podobny sposób demonstruje ich nędzną dolę, bo przecież misie i autka Bam!, i Ała! i biedne Yhyyy yhyyy…któż, ach któż nieszczęsne stworzenia potraktował tak okrutnie? Ostatnio żałował w ten sposób biednego widelca, którego kilkakrotnie BAMnął ze stołu, oraz kwiatka, któremu wysypał z doniczki ziemię na podłogę. Na koniec podsumował : O nie...
Mimo ała! Trzeci i tak rusza w rejony ałaZagrożone oraz wbrew pozorom rzadko które Bam! wywołuje Yhyyy… Twardzizna.
Zapędom słowotwórczym tak samo nie sposób przeszkodzić. Proces niezwykle kreatywny. Neologizmy autorstwa Trzeciego powalają brzmieniem i formą fonetycznie zaskakującą. Mało tego, Trzeci wyjątkowo upodobał sobie głoskę G i występuje ona w wielu określeniach. Dla przykładu: biedronka to ganga, tak – gak, kotek - goke. Jedynie mama – o dzięki ci, słodka Opatrzności – brzmi jak mama.
Zabawki. Pokrzywdzone przez los misie i autka służą tylko przez chwilę. Najczęściej do tego, by je przez chwilę utulić (utulanie w wydaniu Trzeciego wygląda jak podduszanie bowiem częścią ciała najintensywniej przytulaną jest szyja właśnie ;) i zwyczajowo… no BAMnąć. Trzeci najlepiej i najdłużej bawi się plastikowymi miskami – dużymi, małymi, średnimi. Przewraca je po podłodze, toczy, chowa różne przedmioty, wyjmuje… Zapomina się też w zabawie piłeczkami pingpongowymi – mała łapka odbija je na podłodze, na szafkach, blatach, krzesłach; gdzie tylko sięgnie.
Sam jest mega pieszczochem. W ciągu dnia kilkakrotnie domaga się przytulania. Bajki w TV? Wyczaiłam kilka odpowiednich dla niego, lubi je bardzo, ale tylko w pozycji siedzącej na czyichś, najlepiej mamowych, kolanach, jedną rączkę trzymając w dorosłej dłoni, a drugą miziając swoją Żyrafę – jedyną przytulankę, bez której nie ma mowy o zaśnięciu.
Lubi książeczki, bardzo. Oczywiście najbardziej takie, w których gdzieś tam jest biedronka „ganga”, która, jak do tej pory zdecydowanie deklasuje wszystkie inne zwierzaki. W rankingu zoologicznym jest zdecydowanie na pierwszym miejscu, daleko w tyle pozostawiając wszelkie kotki, pieski i ptaszki.
Trzeci ciągle miłością absolutną kocha swoich wielkich braci. Ich powrót ze szkoły to zawsze jedna z bardziej szalonych chwil dnia; wariacjom i zabawom nie ma końca. 

Jakiś czas temu zapytałam w e-mailu Miśkę: Jak tam Grześ? Odpisała jednym króciutkim zdaniem: Grześ – cudny.
To i ja bez fałszywej skromności piszę na koniec: Trzeci - urwis - cudny jest ;-)

W wersji spacerowej "opanowanej" i "suchej":