sobota, 9 maja 2015

Uśmiechnięte dziewczyny


Czwartkowa wizyta u Doktora, Który Wie Wszystko.

"Taaa... proszę na fotel, zbadamy... jakieś dodatkowe dolegliwości? szyjka skrócona, rozwarcie takie, jak było, główka niziutko...czy to boli? nie? a tutaj? o, tu mogło zaboleć, tu jest główka, ja ją teraz delikatnie przesuwam (???!), jest niziutko, proszę się oszczędzać... Taaa... teraz proszę na usg, podejrzymy szybciutko serduszko... jest, widzi pani, bije ładnie, dziecko się teraz ruszyło, o, proszę, jak nam się ładnie pokazuje.. płeć znamy? No ja pani mówię teraz, że na 100...nie! na 200! procent jest dziewczynka, nie ma najmniejszych wątpliwości... Taaa....dziękuję, może się pani ubrać, piszemy receptę, proszę brać dalej luteinę, musi pani wytrzymać jeszcze te 6 tygodni, wcześniej lepiej nie rodzić, proszę się oszczędzać i starać się nie tracić już na wadze, wysokobiałkowe produkty musi pani jeść w dużych ilościach, dziękuję bardzo, wszystkiego dobrego, widzimy się za dwa tygodnie..."

Wcześniej w poczekalni rozmowa z czterdziestodwuletnią ciężarną: Ja: Tak, to będzie moje piąte dziecko... Miła, zadbana pani: O, a moje ósme. I każde takie wyczekane, kochane, prawda? Płciowo u mnie po połowie, a u pani? 

Trwamy w tym pięknym, choć "dolegliwym" ciążowym stanie, niejako w uniesieniu. Każda ciąża wywołuje we mnie spokojną euforię i niedowierzanie, że to we mnie ten cud, a ja w nim; że mój organizm wie, jak to uczynić, by wszystko było, jak należy, i dzieje się zupełnie poza moją kontrolą.Co więcej: jeżeli świadomie robię coś źle, to mnie tenże mój organizm do porządku przywołuje, każe usiąść, zwymiotować, zaczerpnąć powietrza, rozmasować łydkę... cokolwiek, byle komfort organizmu tworzącego się, a niekoniecznie mojego, poprawić.
Cudem dla mnie są też próby porozumienia się, ba! konfrontacji! organizmu tworzącego się ze światem zewnętrznym. Pamiętam, jaka byłam zaskoczona podczas ciąży z Trzecim, gdy dowiedziałam się, że od pewnego tygodnia ciąży dziecko dobrze słyszy. No co ono może słyszeć, myślę ja sobie, pod wodą niejako zanurzone, bulgotania jakieś najwyżej, szumy, bumbum sercowe. I tyle. Ale kiedy w 8 miesiącu ciąży pomagałam Memu montować metalową balustradę przy schodach naszego nowego domu, i Mój włączył wiertarkę kilkadziesiąt centymetrów od brzucha, a dziecko wewnętrzne, dotąd spokojne, wykonało skok o takim natężeniu, że ja zamarłam, a Mój osłupiały wpatrywał się w ciążowy nasz brzuch... i z niedowierzaniem dopytywał: to on od hałasu tak skoczył?? nic mu nie będzie?? dobrze się czujesz??... wtedy to pogląd mój na sprawę został zweryfikowany i teraz już wiem - i wierzę!, że dziecko w brzuchu również zasłania się rączkami, gdy brzuch potraktowany zostanie zbyt ostrym światłem.
Kobietka nasza ożywia się wyraźnie na głos swoich braci - zaczyna gwałtowniej przeciągać się, kiedy Trzeci lub Czwarty gramolą mi się ze śmiechem na kolana... Nie podejrzewam jej o chęć zrzutu braci na podłogę i zaklepania sobie już teraz nakolanowej miejscówki, chociaż kto wie -  wszak codziennie powtarzam , że z dziewczynkami doświadczenia nie mam ;) Podobnie reaguje, gdy w chwilach relaksu siadam z książką na kanapie, i w minutę na moich kolanach jest już kocisko jakieś - najczęściej Wenus, która mrucząc niemiłosiernie, wydrapuje sobie najsampierw miejsce na moich udach, po czym układa się wygodnie, grzejąc nas trzy.
Nadal ogarniam wyprawkę. Odkrywam rzeczy dla mnie nowe i zaskakujące, bowiem tak jak garderoba chłopców obejmuje najczęściej, z racji dużej aktywności tychże, najczęściej dresy, bawełniane bluzeczki, nieskomplikowane koszulki, trampki, itp., tak nagle, OMG!, z dziewczyńskim odzieniem już tak łatwo nie jest. Dziewczyńskie odzienie określa spójnik LUB. Bowiem do sukienki może taka istota założyć nie tylko rajstopy, ale i leginsy, do leginsów może być bluzeczka, ale i sukienka lub tunika, lub sweterek, lub baskinka...lub...lub.. lub... Spodnie mogą być spodniami, ale do nich cały szereg możliwości LUB. Na główkę zakładamy czapeczkę, bawełnianą, wełnianą, z daszkiem, lub kapelusik, lub opaskę, lub chusteczkę. LUB określa też wachlarz barw, których u chłopców nie ma - wachlarz szeroki jak horyzont, z koniecznością umiejętności dobrania odpowiednich. M-a-s-a-k-r-a po prostu.
Masakrują mnie też wieszaki sklepowe. Opatrzności dziękuję za dobre przyjaciółki me, które żeńskim odzieniem nas obdarowały i niczego jako tako kupować nie muszę, bowiem różnorodność i cenowość sklepowa w kwestii garderoby dla noworodków i niemowląt prowadzić może do zawału serca. Refleksja zaś też taka dopadła mnie, że gdym rodziła starszych synów, jakość aparatury do badań usg pozostawiała niekiedy sporo do życzenia, tak więc nie zawsze wiadomo było, jakaż płeć wyskoczy przy porodzie. Ubranka dziecięce były raczej nieskomplikowane i w dużej mierze UNIWERSALNE. Teraz czasy są takie, że płeć malucha znana jest na długo przed jego urodzeniem, więc producenci korzystają na tym, tworząc ubranka już mniej unisex - w sklepie masz stronę, półkę, wieszaki - osobno z "girl" i osobno z "boy". Uniwersalna jedna półeczka z odzieniem w barwie najczęściej białej lub kremowej nie powala na kolana wyglądem, powala za to cenowo. Najczęściej.
Tym samym nie wszystkie ubranka po Czwartym nadają się dla gwiazdy naszej, bowiem bodziaki z napisem "synuś mamusi" lub "super chłopak" mogłyby być pretekstem do posądzenia rodzicieli dziewczęcia o daleko idącą, wręcz upośledzoną chęć zademonstrowania opatrznie rozumianej tendencji gender.
Jednakowoż... mimo tychże pewnych niedogodności związanych z stawaniem się rodzicem dla dziecka innej niż do tej pory - płci, cieszę się ogromnie dziewczątkiem naszym.
No córunia, na szczęście jesteś ty, jesteśmy we dwie, bo zobacz, zobacz!!,  co się dzieje za oknem - rzekłam rano do Rzekomej, gdy z furgonetek zaczęli wysypywać się fachowcy: pięcioro dekarzy do dachu, murarz z pomocnikiem, elektryk z pomocnikiem, do tego w obejściu okołodomowym pięciu naszych własnościowych, prywatnych facetów. Czternaście chłopa na raz.
A ja się uśmiecham, i czuję, że wewnętrzne dziewczę podobnież.

sobota, 2 maja 2015

Zadania dla wszystkich

Pracowita międzyświateczna sobota. Nie mogło być inaczej.Pierwszy zabrał Trzeciego i Czwartego na spacer, Drugi z Mym ogarniają psy, ogród i wybiegi. Murarze co jakiś czas odpalają betoniarkę, bowiem rozbudowa hotelowych apartamentów nadal trwa. Długo i żmudnie, bo systemem gospodarczym ale widać, no widać powoli, co z tego będzie.
Prace porządkowe z najmłodszymi często wyglądają tak...:





...i nie chcą, pierony, zejść z jednokołowego pojazdu, w związku z czym muszą być niniejszym, na czas niektórych działań, ewakuowani.
Matka Polka Brzuchata rozpoczęła dziś akcję pod kryptonimem "Córka". Na balkonie różowo. Trzy pralki tych nieco większych ciuszków łopoczą na wietrze. Wyprasuję potem, pochowam, kartonik opiszę, że taki a taki rozmiar. Najmniejsze przygotuję na końcu.
Ludzie dobrej woli obdarowali sukienkami, sweterkami, dziewczyńskimi pajacykami i śpiochami. Kupić muszę jeno bodziaki jakieś, półśpiochy może. Najzwyklejsze bieliźniane.
Patrzę na mnogość barw z przewagą pasteli i różu i nie dowierzam, że to ja - ja piorę i przygotowuję takie ubranka, no takie właśnie. Ciągle mi się wydaje, że to nierzeczywistość jakaś. A gdy zdarzyło mi się w ostatnim czasie kupić kilka używanych ubranek od dziewczyńskiej mamy, pomyślałam - jak urodzę jednak chłopca, oddam dalej. 
To jednakowoż nie jest mój naturalny stan ciążowy - nosić pod sercem dziewczynkę malusią.
Ciążowo zaś czuję się bardzo. Bardzooo. Młoda rozpycha się niemożebnie, sprawdza wytrzymałość trzewi matczynych i z dumą prezentuje twardość tudzież ostrość kolanek i łokci. 
Ma swoje zadanie. Rosnąć. Dojrzewać jak pomidorek w lipcu.
W ten sposób kontaktuje się także z młodszymi braćmi, którzy przytulając się do mamy, odsuwają się niekiedy na moment, wzrok zdziwiony utkwiwszy na matczynym brzuchu - co to, mamo, co to było?
Historia się powtarza. Tak samo Czwarty zapowiadał się Trzeciemu - tu jestem bracie, upakowany jak drops w papierku... ale jestem.
Tak więc kolejne jestem w drodze. Jeszcze dwa miesiące.