No i się zryczałam.
Tak działają na mnie książki J.
Picoult, każda, prędzej czy później, doprowadza mnie do łez wzruszenia.
Skończyłam „W imię miłości” i wyobraźnia na tyle mnie nie zawiodła, że cały
czas mam różne wyobrażone obrazy pod
powiekami. Eh…
Zapytacie zapewne, czy oto mam
czas czytać. Otóż okres karmienia piersią jest dla mnie życiowym etapem
obfitującym w doznania czytelnicze, bowiem po pierwsze primo, zmuszona jestem
usiąść, a to już właściwie wystarczający powód do sięgnięcia po książkę. Po
drugie primo zaś, Czwarty często uwielbia sobie podczas karmienia przysnąć,
taki mały cwaniak, drzemka i łyczek, drzemka i znów dwa łyczki… Mamusia to
uwielbia, Skarbie, bowiem wtedy jednym okiem zerka sobie na ciebie, słodziaku
ciamkający, a drugim, w zapisane stronice. I pięknie jest! Odpadło czytanie
wieczorem, bo wtedy matka na ślipia nie widzi ze zmęczenia i cel jeden: wyrko,
obiera w pierwszej nadarzającej się okazji. Choć uparcie co wieczór zabiera ze
sobą na górę trzy rzeczy: Czwartego, telefon i książkę. Bo a nuż…
Pierwszy z Trzecim skaczą na
trampolinie, Drugi wozi Czwartego wózeczkiem – pcha wózek, a na kocyku, którym
przykryty jest brzdąc, widzę komiks; znaczy Drugi też znalazł sposób na
przyjemne z pożytecznym: dotlenia brata i czyta. Wiosna, panie!
Ja, jak zwykle w takich sytuacjach,
biegam po domu. Wymyśliłam sobie mycie okien. Wczoraj dół, dziś góra. Mój się
krzywi; obejrzał ostatnio jakiś program po-porodowy i się mądrzy – przez 6
tygodni nie powinnaś… i tu leci spis, w
którym oczywiście , jak byk, mycie okien widnieje. Powoli to robię, relaks z
tego czyniąc, mówię mu. Nie specjalnie wierzy, więc widząc, jak podjadam
princeskę (a na słodycze kobieta karmiąca ma ochotę, że hoho..), dalej wytacza
argumenty: karmiąc dziecko powinnaś ograniczyć cukier. Nooo mój drogi, to już
przesada, więc wytaczam, co z tego że niezbyt powiązaną z tematem, broń
najcięższego kalibru: a ty, mój drogi, przypomnij sobie, JAK Czwartego i mnie
odbierałeś ze szpitala. Aaaa! Zakręcony Mój, ojciec czworga dzieci, w dzień
wypisu, owszem, przywiózł rzeczy dla Czwartego dokładnie takie, o jakie
prosiłam, i jakie przygotowałam wcześniej. Natomiast zapomniał ubrań dla mnie.
Wrócił do domu (ok. 16 km w jedną stronę), a ja czekałam, jak na szpilkach,
wiecie, no człowiek się tego dnia wyjścia nie może doczekać, wszyscy
„przeznaczeni” na wypis na ten dzień już dawno poza szpitalem, a ja z torebką
pod łóżkiem, z Czwartym przy cycu, czekam i czekam… W końcu jest, przyjechał,
ubrania przywiózł, natomiast zapomniał… butów. Oddział opuszczałam wściekła jak
osa, w ciuchach zimowych, wełnianym płaszczyku, oraz w… wielkich różowych
papuciach. Nie pomogły niebieskie ochraniacze, stosowane w szpitalach do
wejścia na oddziały - niczym nie dało
się okryć różowistego papucia. A Mój, bidny, pokorny, niosąc fotelik z naszym
skarbem, przeprasza… i mówi w pewnej
chwili: Ale kochanie, co znaczą jakieś głupie buty w takim doniosłym dniu,
kiedy odbieramy nasze dziecko ze szpitala i wracamy do domu… No rozwalił mnie.
Stanęłam w miejscu i zaczęłam się śmiać, niczym rasowa wariatka, on też, no
fakt, co znaczą… Więc szliśmy przez cały szpital, Izbę Przyjęć, podjazd dla
karetek, parking… On z maluśkim Czwartym w foteliku, który bujał mu się w
dłoni, ja w płaszczu, ciążowych spodniach i laczkach.
Czwarty w prezencie otrzymał
zaproszenie na sesję zdjęciową. Noworodkową i rodzinną. Pojechaliśmy. Artystka
nazywa się Kasia Mazur i ma dłonie stworzone do trzymania, układania i tulenia
noworodków. Bo takie cuda na przykład wyszły:
Serdeczności, Ludziki! J
Jak piętnie! Uściski dla Ciebie i waszej rodzinki :)
OdpowiedzUsuńDzięki dzięki, ściskamy również :-)
UsuńPo pierwsze kochana, ogromne gratulacje dla Ciebie, maluszka i małżonka i reszty chłopaków także :). Nareszcie w komplecie, chciałoby się powiedzieć... Czwarty przy maminej piersi wygląda uroczo, patrząc na Was, wróciły wspomnienia, kiedy i ja tuliłam w ten sposób swoich chłopaków. Mężny może i był nieco roztargniony i musiałaś zapewne wyglądać nieco dziwnie, aczkolwiek uważam, że wszystkie błędy wynikały jedynie z całego zamieszania, jakie powstaje przy takich okazjach. Podziwiam Cię Alutko za tę masę energii jaką nosisz w sobie kochana,jednakże uważam, że powinnaś na siebie troszkę bardziej uważać :). Buziaki dla Was wszystkich. Majeczka.
OdpowiedzUsuńDziękuję Majeczko, tak, masz rację, takie sytuacje wymagają czasem różnych logistycznych działań więc o zagubienie nietrudno ;-)Szczególnie facetowi, hehe ;-) Będę uważać, obiecuję! Ściskam!
UsuńZwariowałaś z tymi oknami!!!
OdpowiedzUsuńSesja piękna i wzruszająca:))
Ściaakm
Zmówiłaś się z Mym czy co? bo on też coś w tym stylu...że zwariowałam...i że po co...przecież czysto jest... - facet zawsze powie, że jest czysto, choćby się przez kłęby kurzu miał przedzierać jak przez dżunglę!;-)
Usuńdzięki Misiu, całuję mordki Wasze! :-)
Cudnie po prostu ;-)Oraz zgadzam się z mężem Twym. Co tam kapcie i co tam,że różowe jak skarb do domu zabierany jest właśnie. Ważne, że ochronę miał odpowiednią i cyc blisko;-)
OdpowiedzUsuńNadwyrazów moc ślę!
Się cieszę Akularku, ze się zgadzasz, niech facet ma poparcie, bo jak widać, żona czasem wścikiem ogarnięta, z powodu głównie hormonów poporodowych-zaznaczam!-widzi bardziej ziemię niż niebo ;-)
UsuńPriorytety czasem mus uznać, choć czort kusi do czegoś inszego!
dziękuję za wiadomo co i słonko wysyłam, bez much i innnego tatałajstwa!
Ojej... dziękuję za ten cudny opis codzienności :)))
OdpowiedzUsuńAż mi się nastrój od razu poprawił, bo się pośmiałam niemal w głos do monitora! No i ta wyobraźnia popuszczona... te różowe kapcie... i komiks na kocyku Czwartego :DDD
Przepiękni jesteście na tych zdjęciach! Przecudni!!!
Pozdrawiam bardzo :)
Dziękuję pięknie, taka to widzisz czasem codzienność, że człek nie wie, czy się śmiać czy płakać ma ;-)))Ale dobrze jest. W swoim żywiole jestem :-)
Usuńbuźka!
Świetne zdjęcia, naprawdę cudna pamiątka :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że potrafisz nawet w sytuacji niezbyt komfortowej zobaczyć jakies powody do śmiechu :)
Powiem Ci, że choć czasem grzmię na tych moich facetów, to z reguły któryś z nich popisuje się-nieświadomie- takim tekstem, że siadam i kwiczę ;-)
UsuńNo wesoło z nimi mam, nie mogę narzekać ;-)
dzięki!pozdrawiam!
Zdjęcia wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńA czytanie przy karmieniu znam z doświadczenia. Potem jakoś Mała nie pozwalała. Teraz na szczęście jest już na tyle duża i dobrze śpi nocami, że i wyspana Mama jest w stanie wieczorem coś czytnąć.
Aaaa a co tam okna. Ja czwartego dnia po porodzie, gdy tylko wróciłam do domu myłam podłogi ;) A wkrótce potem i okna. Ale jak się dobrze zniosło poród to ja nie widzę przeciwwskazań w ostrożnym ;) ogarnianiu rzeczywistości. Pozdrawiam
A bo to potem, jak dzieć większy, to już nie śpi tak słodko przy cycu, tylko łyk i ślepka wielkie, świata ciekawe ;-) Trzeba korzystać póki można, choć powiem Ci, że czasem tak się wpatrzę i pozachwycam tym moim ciamkaczem, że aż się czytać nie chce ;-)
UsuńMówię, że sprzątam powoli ale wierzyć mi nie chcą ;-)
buziaki!
piękne zdjęcia. magiczne chwile. miła codzienność :-) czy życie nie jest wspaniałe ? pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńWspaniałe, Kate, po prostu wspaniałe! ;-)
Usuńpozdrawiam Cię cieplutko!
widzisz, z tych różowych kapci długo jeszcze będziecie się śmiać:) i cudnie, że umiecie to obrócić w żart!
OdpowiedzUsuńa nad zdjęciami to ja się poryczałam z kolei... Boże, dziecko to prawdziwy cud... a Wy nad tym Cudem pochylacie się z taką miłością i troską, że o piękniejszy obrazek trudno!
mocno:*
Dziękuję Alcyś... no nie wiem, co napisać ;-)
UsuńW każdym bądź razie ściskam mocno :-)))
Jakie cudne! Nie wiem co bardziej mi się podoba - profesjonalne zdjęcia czy modele?
OdpowiedzUsuń