poniedziałek, 15 maja 2023

Zaproszenie na niekomunię

                                                   

                Kochana Ciociu wraz z Rodzinką!

     Dowiedziałaś się właśnie, że nie przystąpię do pierwszej komunii świętej. Tak zdecydowali moi rodzice.  Mam nadzieję, że wiadomość ta nie będzie dla Ciebie powodem do krytyki. Kiedy rodzice powiedzieli mi o tym, zaproponowali, że może jednak zrezygnujemy z lekcji religii w szkole i z komunii, na początku ucieszyłem się, że nie muszę uczyć się tych okropnych, długich tekstów, których nie rozumiem. Później jednak przeraziłem się i zapytałem, czy kiedy nie przystąpię do komunii, to Bóg nie będzie się mną opiekował, bo tak powiedział ksiądz na religii – że komunia daje nam wyjątkową łaskę i opiekę Boga. Rodzice na szczęście powiedzieli, że absolutnie nie, że opiekę Boga, jeśli ktoś w niego wierzy, ma się zapewnioną od początku do końca, przez całe życie, nawet jeśli zdarzy nam się zrobić coś niewłaściwego.  

I że Boga bardziej można poznać w naszym domu, albo w lesie, albo w górach, albo na trampolinach, gdyż jest on naszym towarzyszem wszędzie i bez żadnych warunków, bez słowa „jeśli”.

            Moi rodzice widzą wiele błędów i niedopowiedzeń oraz manipulacji w kościele katolickim, a nas uczą, że nie można zmuszać nikogo do wiary w coś lub w kogoś, i że każdy w swoim własnym sumieniu i sercu powinien rozważyć, czy chce podążać drogą jakiegokolwiek kultu religijnego. Tradycje w tak ważnym temacie, jak wiara, również ich nie przekonują, gdyż nie można robić czegoś wbrew sobie, tłumacząc to skłonnościami i odczuciami naszych przodków. Mówią nam również, że to nic złego, jeśli komuś wydaje się, że w coś wierzy, a później zmienia zdanie, bo czuje, że nie postępuje właściwie. Całe życie mamy na to, aby próbować siebie w różnych sytuacjach, i aby podążać różnymi ścieżkami, bo jeśli nie spróbujemy, to nie będziemy wiedzieli, czy jest to nasza właściwa droga. Każdy powinien być również tolerancyjny wobec wyborów innych ludzi i my również, jak mówią rodzice, szanujemy ludzi, którzy świadomie i z pełnym zrozumieniem uczestniczą w obrzędach i wierzą w liturgię. Wiemy, że niektórym jest to bardzo potrzebne. Nie zgadzamy się z katolickim przekonaniem, że tylko taka wiara buduje w ludziach system wartości potrzebny do tego, by być dobrym i tworzyć pozytywne relacje z innymi ludźmi. Wartości moralne zdobywa się w toku życia od innych dobrych ludzi, i jest to w gruncie rzeczy bardzo proste – nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, nie krzywdź innych istot -  ludzi i zwierząt, żyj tak, aby spełniać swoje marzenia, a nie oczekiwania innych, nie poddawaj się manipulacji, pomagaj słabszym, bądź szczęśliwy, bo celem życia jest szczęście.  Jeżeli istnieje życie po śmierci, to spotkamy się tam my wszyscy, którzy próbowaliśmy być dobrzy i porządni, i czasem nam to nawet wychodziło!

Kochana Ciociu! Bóg istnieje! Jedni nazywają go Chrystusem, Zbawicielem, inni Jahwe czy Buddą, a jeszcze inni Dobrem, Miłością, Dobrą Energią z Kosmosu, Siłą, Mocą, czy po prostu Życiem. W któregokolwiek Boga wierzysz – jest to dobre i piękne. Ja sam nie wiem jeszcze, w co wierzę, myślę, że w wieku 10 lat człowiek dopiero zaczyna poznawać różne możliwości i przygotowywać swoje serce na emocjonalne doświadczenie jakiegokolwiek sacrum. Póki co, wierzę tak, jak moi rodzice  - w zwyczajne Dobro, którego doświadczamy każdego dnia, w radość istnienia i w opiekę Aniołów, którzy towarzyszą nam w każdej życiowej zmianie, także w tej obecnej, niezwykle trudnej. Nie robimy nikomu krzywdy, rezygnując z mojej komunii, lecz spotkamy się zapewne z krytyką i niezrozumieniem, gdyż ludziom czasem trudno zrozumieć potrzebę, a przede wszystkim prawo do wolności i samostanowienia.

Bogiem moich rodziców jest również Wdzięczność za życie, za nas, i za wszystko i wszystkich, których spotykamy na swoich czasem poplątanych ścieżkach. To wdzięczność również za Ciebie, Ciociu, za Twoją Rodzinę i całe ogromne Dobro, które jest Waszą aurą.

Kochana Ciociu! Serdecznie zapraszam Ciebie oraz Twoją Rodzinę na moje przyjęcie niekomunijne! Rodzice mówią, że będzie to imprezka z okazji tego, że jestem. Nie z powodu urodzin, imienin, czy komunii, tylko z powodu mojego istnienia.  Mama mówi, że każdy powinien mieć choć raz w życiu przyjęcie, które celebruje sam fakt istnienia, życia samego w sobie. Nie mogę się już doczekać, tata wynajął tory tylko dla nas, zjemy obiad, będziemy grać w bowling i dużo rozmawiać i cieszyć się! Proszę Cię również o nieprzywiązywanie się do przeświadczenia, że „wypada” coś materialnego od siebie dać. Jestem dzieckiem, więc upominek mnie ucieszy, proszę Cię jednak, abyś nie traktowała kwestii prezentu i jego wartości jako czegoś z góry narzuconego przez utarte, komunijne konwenanse. 

Będzie nam bardzo miło, i będziemy szczęśliwi, jeśli będziecie w dniu 12 maja 2023 roku razem z nami.

Mam nadzieję – do zobaczenia!


                                            Czwarty

                                                                                                     




No i była imprezka, było kulanie i granie w cymbergaj i w piłkarzyki, był dobry obiad, ciacho i przekąski, były pogaduchy i śmiechy, były szaleństwa młodszych na sali zabaw, która sąsiaduje ze strefą bowling, były upominki - wymarzone krzesło gamingowe, walizka na podróże, lornetka, strój piłkarski Szczęsnego i dobre buty na Orlik. 
Może gdzieś na zewnątrz, poza gronem wtajemniczonych, była i krytyka  - że jak to tak, że bez sensu, że dla prezentów. Może był zarzut, że uważamy się za lepszych, bo wydaje nam się, że więcej wiemy. Było lekko ukrywane niezrozumienie i  rozczarowanie babć, które nie pojęły, mimo tłumaczeń i rozsądnych argumentów, mimo wytoczonej na potrzeby chwilowego pocieszenia armaty wyjaśnień, że może poślemy całą trójkę młodszych razem, za kilka lat, do komunii indywidualnej  - wiedząc już z góry, że raczej tego nie zrobimy. 
Zupełnie to nieważne.
Bo Czwarty na maksa korzystał ze swoich i  tylko swoich pięciu życiowych minut, przytulał się do wszystkich i dziękował nieustannie, jak zdarta płyta powtarzając, jaki jest szczęśliwy. Best Friend napisała mi potem, że szedł przed nią korytarzem i słychać było jego "wszystkim dziękuję, wszystkim dziękuję", a gdy go zapytała, czy jest zadowolony z imprezki, odrzekł, że "bardzo wszystkim dziękuje za prezenty i miłość", i że to było tak "spontaniczne, niewymuszone, serdeczne".
Straciliśmy wiele, poza sferą doznań znalazły się jedyne w swoim rodzaju emocje, klimat wielomiesięcznych przygotowań, biel ubrań, zapach kwiatów, przepych kościelnych murów, uroczyste uśmiechy, krążące z rąk do rąk koperty z okolicznościowymi kartkami i jasne torebki z wizerunkiem kielicha, poruszający się cicho fotograf łapiący przejęte twarze w kadr i integracja Czwartego z resztą klasy, bo wiadomo, że nic tak nie integruje, jak wspólne przeżycia.
Zrobiliśmy to i mimo kolejnego nietypowego wyjścia poza sferę komfortu, świadomego wskoczenia na świecznik potępienia (choć marzyła mi się obojętność i comnietoobchodzizm), wielu po cichu lub całkiem otwarcie nam zazdrościło ("też nie wierzę w tę szopkę, ale co by powiedzieli moi rodzice, teściowie,  jak mam wytłumaczyć to dziecku, bo przecież wszyscy jego równieśnicy idą, jak mam wytłumaczyć mu brak prezentów, gdy jest to od września jeden z głównych tematów na przerwach, nie, taka rewolucja nie do ogarnięcia dla mnie, wolę jakoś to przecierpieć").

Uniknęliśmy wydarzenia - dla nas - ciężkiego do przejścia, ale z gruntu oczywistego, jak apel na rozpoczęcie roku szkolnego, cyklicznie powtarzającego się, corocznie, społecznie akceptowanego i społecznie niepodważalnego w kwestii zasadności. Oraz krytykowanego w razie wyjścia poza.
Nie jest łatwo w Polsce nie iść do komunii.

Straciliśmy zatem na chwilę poczucie przynależności do ogółu, do większości.

Zyskaliśmy dużo więcej.


6 komentarzy:

  1. Gratulacje. Nie za odwagę, nie za wyjście ze strefy komfortu i nie za wzięcie na klatę komentarzy zaszokowanych babć i cioć. Gratulacje za to, jak wychowaliście Czwartego, na mądre, empatyczne, wrażliwe, rozumiejące, jak ważna jest wdzięczność dziecko. Czwarty! Jesteś gość🙌🏻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażliwość u niego, rzeczywiście, osiąga często punkt krytyczny - w świecie, w którym żyjemy, nie zawsze mu to pomaga... ale pomagamy, przepracowujemy. Sama pewnie wiesz i doświadczyłaś - ciężko wyposażyć dziecko jednocześnie w miękkie serce i twardy zadek, mówiąc tak bardzo skrótowo. U Czwartego akurat taki charakter - zawsze czuje więcej :) Ściskam mocno i dziękuję :*

      Usuń
    2. Oj wiem, że wrażliwość nie zawsze w życiu pomaga. Ja- istota wysoko wrażliwa wyprodukowałam wysoko wrażliwe dziecko, w dodatku artystkę. Ale wiesz, lepiej tę wrażliwość mieć niż być emocjonalnym klocem, którego nic nie rusza. Czwarty da radę, a jak nie, są fachowcy, którzy mu pomogą. Wiem, bo od kilku lat takiemu płacę, żeby Młoda mogła funkcjonować.

      Usuń
    3. Rozumiemy się dobrze, i masz, jak zwykle, rację, u nas podobnie, największy "balast" spowodowany m.in. matczynym wpływem wychowawczym niosą ze sobą właśnie Czwarty i Drugi (też artystyczna dusza). Czwarty miał po drodze działania diagnostyczne fachowców, skończyło się "tylko" na wysokiej wrażliwości, ale trzymamy rękę na pulsie i gdyby była potrzeba uderzamy w fachowość od razu

      Usuń
  2. Alutka, no mam nadzieję, że czytasz moje komentarze, po czasie...ale mam zniezadobry czas. aktualnie.
    Czwarty rules ))) oraz rozumiem wrażliwość, aż za dobrze. i rozumiem skutki i ...ciesze się jednak, że są takie rodziny, tacy rodzice, którzy produkują takie cudowne wrażliwe istoty.
    Teatralna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam! I dziękuję Ci! Nie zdziwionam ani trochę, że rozumiesz wrażliwość i pochodne, emanujesz czuciem, wiedzeniem i widzeniem więcej niż tzw. ogół :-*

      Usuń