piątek, 19 maja 2023

Kamienie pełne uczuć











Jeszcze nie przebrzmiało echo, któreśmy przywieźli ze sobą z beskidzkich i tatrzańskich gór, a już wzywają Gorce. Wyjazd za niecały miesiąc, dopilnować tylko trza, by młodzież w szkole odbębniła, co trzeba, pozaliczała i wyszła bez zaległości i innych balastów, gdyż wrócimy na dzień przed zakończeniem roku szkolnego. Na przełomie sierpnia i września już zaplanowane Biesy, tegoż, wiadomo, doczekać się najbardziej nie mogę.

Wczesna wiosna w Beskidach w nieśmiałości swojej i niedojrzałej uległości wobec wycofującej się opornie, jak to w górach, zimy, była cudna. Ślady sześciu par stóp zostawiliśmy na kilku bezpieczniejszych szlakach Beskidu Żywieckiego, oraz w dolinach Tatr, do których stamtąd rzut beretem. Piękna drewniana bacówka, wygodna i obłędnie wyposażona, którą zajmowaliśmy, znajdowała się na szczycie Suchej Góry, piękne doznanie zamieszkiwania na wysokości, a widok z każdego okna górski do szpiku kości. 

Majestat Giewontu towarzyszący nam podczas jednej z wypraw, spływający w dół aż do potoku w Dolinie Strążyska i zabawne słowa Szóstego, że sorki, ale wcale nie widać, że tam na szczycie jest krzyż, wygląda, jakby rycerz zasnął z papierosem w ustach!

Po raz kolejny Regle i Dolina Białego, oraz moja ulubiona Polana Małołącka. Rusinowa nie, niestety, szlak jednak niebezpieczny, śliski, śnieżny, odwiedzimy teraz, w czerwcu, bo z miejscówki tuż przy Jeziorze Czorsztyńskim w Tatry równie blisko.

No i najpiękniejsza przygoda - wędrujący kamyk znaleziony na Sokolicy, w masywie Babiej Góry, dzieło sztuki artystycznie doszlifowane przez naszych czeskich sąsiadów, fotka niezwłocznie wrzucona na #kaminky, bo numer i oznaczenia, potem kamyk poleci w świat dalej, kiedyś, na razie chcemy się nim nacieszyć, popodziwiać jeszcze i dłoń dopieszczać ciężarem. Żeby tak jeszcze znaleźć kiedyś jakiś! Piąta maluje swoje, mamy już trzy, zostawimy tam, może też ucieszą kogoś, jak nas.

W plecakach ciągle igliwie, zapomniane batony i pudełko plastrów. Czekają. Wokół jeziora można na rowerach, Mój już obczaił tamtejsze wypożyczalnie, żyjemy tym, planami, pomysłami, bo ostatnio dość dużo trudnych emocji i ten wyjazd potrzebny bardziej, niż zwykle. A młodzi z przyspieszonych wakacji cieszą się również, kto by się nie cieszył.

Piąta się cieszy na podróż i drogę, i szkoły, przy których tkwią "przeprowadzacze", niezmiennie jest nimi zachwycona, bo w naszej części kraju trudno o taki widok - Patrzcie, pan przebrany za znak stop, chcę być takim znakiem, gdy dorosnę!  

Jesteśmy trochę jak te wędrujące kamienie. Rzucane tu i ówdzie, z różnymi malunkami na obliczach, z różnymi oznaczeniami etapu życia, ze zmieniającą się gradacją emocji i kształtem doświadczeń; zawsze jednakowoż z nadzieją, że odnajdzie nas dobry czas i zabierze ze sobą do domu. Na trochę, na chwilę, a może i na zawsze. 
 

5 komentarzy:

  1. Kochana,musimy się koniecznie spotkać,bo tak piszesz,że MUSZĘ pochodzić Twoimi szlakami😘ucałowania dla Piątej!Pamiętam jak trzymałam w ramionach tę nałą kruszynkę😄😘 o wędrujących kamykach nie słyszałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, pamiętam, co to była za wizyta! :D <3 Spotkanie jak najbardziej, wymienimy się szlakami, pomysłami, tudzież doświadczeniami, bo Wasze wędrowanie niemniej kuszące!

      Usuń
  2. Alutka kamyki są u nas wszędzie)) w szkole dzieci robią, pod teatrem znajduję, i w teatrze dzieci malują, to piękna idea. Mam przepiękne kamyki. Szlaki którymi chodzicie znam, przechodziłam, i już nie pójdę w góry polskie na włóczęgi ...no chyba tylko w Bieszczady. Ale tym opisem obudziłaś we mnie wszystkie cudowne wspomnienia. ...Teatralna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tych kamykach co nieco wiedziałam, ale nie miałam pojęcia, że to taka powszechna tendencja, lokalna i światowa, u nas niestety pod tym względem bida, ale kiedy znaleźliśmy nasz i zaczęłam szperać w necie, analizować kody, oznaczenia, miejsca w sieci, gdzie można wrzucać zdjęcia... otworzył się dla mnie totalnie obłędny świat kamieni zostawianych i podróżowanych dalej! To wspaniałe jest! Nasz jest czeski, chyba zostawimy sobie na pamiątkę, bo żal się rozstać.

      Bieszczady - wiadomo - najcudniejsze, my mamy w te akurat góry pioruńsko daleko, najdalej właściwie, ale wypady tam warte są całego dnia podróży, wracamy minimum raz w roku, i wyjeżdżać stamtąd niezmiennie najbardziej żal

      Usuń
    2. Aaaa no i my zawsze poza sezonem, wtedy czucie gór i klimatu najlepsze <3

      Usuń