poniedziałek, 6 maja 2019

Szczęśliwość

Padam. Ze zmęczenia nie mogę zasnąć. Siedzę przy stole, oczy same protestują przed nadmierną ekspozycją na przyćmione nocne światło a mimo to nie uciekam w błogą nicość snu bo wiem, że gdy tylko przyłożę głowę do poduszki, tysiąc myśli na minutę poderwie mnie z powrotem na nogi.
Zajęcia domowe, zabawy z dzieciakami, dylematy, plany, zapiski w kalendarzu, rozmowy, decyzje, organizacja dnia, tygodnia, miesiąca, nieustanna karuzela zajęć i myśli.
Pełnia dnia, posprzątane, cudowne całe 10 minut ładu, wkracza czwórka wspaniałych, sruuu... poduszki z kanapy lądują na podłodze, "Goń mnie! " krzyczy Szósty do kogokolwiek, "Mamoo zepsuli mi helikopter, paatrz" jęczy Czwarty i znosi na dół skrzynkę z Lego, klocki z plastikowym stukotem rozkładają się na stole, skaczą w dół, czmyhają do kątów, czają się z chichotem na zabłąkaną stopę w skarpetce, "Patrz, mamusiu, wycięłam dla ciebie motylki" szczebiocze Piąta i pokazuje kilka motylkopodobnych wycinków z papieru, a smutne resztki, w liczbie tysiąc i więcej, które nie załapały się na łaskę różowych nożyczek leżą omdlałe na dywanie, biały wyrzut sumienia, "Zrobiłem sobie popcorn!" oznajmia Trzeci dzierżąc w dłoniach wielką michę z prażoną kukurydzą, potyka się o poduszkę zrzuconą przez Szóstego z kanapy, traci na moment równowagę, miska przechyla się w przód, część chrupek wypada, Szósty się śmieje i zbiera je z dywanu, Trzeci oddycha z ulgą - "Ufff, niewiele brakowało, a wypartoliłyby się wszystkie".
Zrozpaczonym wzrokiem odprowadzam kondukt żałobny Porządku, który odszedł w pokoju.
W łazience kosz na pranie płacze nadmiarem ubrań, zawodzi, że już więcej naprawdę nie może i ma serdecznie dość i że ten drugi, na białe, ma o wiele lepiej bo wyrabia przepisową normę i nigdy nie trzyma nadgodzin.
Z zamkniętego czytnika ebooków wysypują się słowa, bezszelestne i niewidzialne, mimo to czuję je tak, jak się czuje smaganie deszczu po twarzy. Intensywność potrzeby, nie bronię się.
Czas na reset.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz