niedziela, 12 maja 2019

Optymalność rodzicielska

"Ale jak ty się czujesz jako matka dorosłego dziecka?" pyta mnie dawno nie widziana koleżanka, w moim wieku, mama córki w wieku Piątej. No jak się czuję... Hmm... Jak się czuję..? Chyba normalnie się czuję. Porywa mnie codzienność i lista zadań do odkreślenia, i zwyczajność dni, niezwyczajność momentów, zaskoczenie chwil, które zatrzymują pęd i zostają na zawsze. Życie.
"Gdyby nie dziecko, nie byłoby mamy i taty, tylko zwyczajni ludzie" ("Przyjęcie dla motyli" R. Krauss - uwielbiam książki dla dzieci. Tam można znaleźć najmądrzejsze sentencje).
No trochę tak się właśnie czuję.
Nie wiem czy słusznie, ale dopadła mnie oczywistość.
I tak myślę sobie, że może i siłą rzeczy podchodziłabym do faktu bycia matką dorosłego człowieka (Pierwszy ma prawie 19 lat) jakoś tak bardziej refleksyjnie gdyby nie to, że nasza dynamiczna energia życiowa bardziej kierowana jest na maluchy, one nas ciągle napędzają i, kurczę, nie ma nawet czasu, by przystanąć i pomyśleć: O fak, może niedługo będę już babcią.
Hierchiczny porządek w naszej rodzinie, z podziałem na wiek i etapy rozwojowe potomków jest jakiś taki naturalny, normalny, niesensacyjny, nudny.
Swoją drogą, dość osobliwy jest nasz aktualny status towarzyski. Bo że nam życie towarzyskie upadło ze względu na sposób funkcjonowania hoteliku (najwięcej pracy mamy, gdy inni mają wolne. Odpoczywamy, gdy "normalni" ludzie wracają do pracy) to jedno. Drugie - że czasem zabawnie ciężko jest nam wpasować się w wiek znajomych i ich dzieci tak, żeby było mniej więcej tak samo ;) Pierwszy i Drugi urodzili się, gdy byliśmy bardzo młodzi. Pozostała Czwórka - gdy sporo rodziców definitywnie kończy już prokreację. Na wywiadówkach w średniej szkole najstarszych - my jesteśmy najmłodszym rodzicami. U maluchów - dopada mnie czasem niejasne poczucie niewygodnego nadmiernego doświadczenia życiowego i w związku z tym albo irytacja, albo rozczulenie brakiem tegoż doświadczenia u matkojakichmłodych mamusiek.
Dopadają mnie też czasem kurze łapki przy oczach na tle gładkich lic owej rodzicielskiej młodzieży, choć ogólnie to ja naprawdę z kurzych łapek swoich bywam dumna.
Choć nie powiem, ciekawi i bawi mnie tak jedna, jak i druga pozycja społeczna i pławię się w najróżniejszych korzyściach zeń wynikających. Oraz cieszę się z różnic. Oraz chłonę wiedzę o życiu i ludziach, jak zawsze.
Wracając. Koleżanka moja jest przypadkiem mamy, która z różnych względów dość późno zdecydowała się na doświadczenie rodzicielskie. Mądra mama, spokojna. Przed oczyma mam nasze pierwsze dni, miesiące, lata w roli rodziców - energia młodego ciała ale i niecierpliwość i mała wiedza. Raczkująca intuicja. Stres. Sporo błędów. Entuzjastyczna miłość do dzieci, poczucie spełnienia marzeń ale i niejasne wrażenie porażek, uwiązania, niekompetencji. Lata rodzicielstwa dojrzałego trochę na odwrót, większy spokój i umiejętność autentycznej radości z każdego dnia. Ale zmęczenie materiału zdecydowanie większe.
Pewnie bez względu na wiek sporo rodziców cierpi na takąż nierównowagę.
Trudno o złoty środek.
Ale to mało ważne.
Wszak nie ideał jest najważniejszy jeno dążenie do niego.

2 komentarze: