Czytam aktualnie trzy książki jednocześnie. Czasu na to nie mam w ogóle, więc w jakiś pokrętny sposób rekompensuję to sobie, umieszczając te księgi w różnych częściach domu i podczytując, ile się da, w najmniej sprzyjających okolicznościach.
Co czytam?
"Ono" Terakowskiej, po raz czwarty. Nie mogłam się oprzeć. Uwielbiam twórczość tej pisarki, a w związku z tym, że Pierwszy biegł do biblioteki po "Córkę czarownic", którą na jakiś konkurs czy cuś ma przeczytać, to rzekłam: Przynieś też Ono, syneczku!
"Zostań przy mnie" Cobena. Lektura od Best Friend, która mnie COBENozą niegdyś zaraziła, i z którą do tej pory czytujemy co smakowitsze kąski (ona wybiera ;-). Podobnie jest u nas z chorobą zwaną KINGozą.
No i "Dzieciozmagania" Kaz Cooke też, we fragmentach, czytam. We fragmentach, które akurat potrzebuję. Onegdaj, z wypiekami na twarzy, w dwóch cyklach ciążowych, przełknęłam "Ciężarówką przez 9 m-cy" tej autorki, no i teraz wspomagam się kontynuacją, tj. rozwój potomka przez pierwsze 5 lat. Księga genialna, bo obok fachowo podanych rad i wskazówek, czytelniczka znajduje tu błyskotliwe, niewymuszone poczucie humoru. Które mnie rozwala, nawiasem mówiąc - potrafię czytać kawalędek i hyhyhy...na głos, aż potomstwo głowięta podnosi i zdumione na matkę popatruje.
A tę akurat księgę czytam, bo z Trzecim problem, że tak powiem, goowniany, mam ostatnio. Zaczęło się od nocnikowania, i tak nam to genialnie poszło, że nocnikowanie, póki co, odłożone w czasie zostało, dopóki się z TYM nie uporamy. Z tym, czyli zaparciami. Dieta ok, Trzeci czekolady nie jada praktycznie w ogóle, słodycze od wielkiego dzwonu, owoce i takie tam - codziennie. Zaparcia pojawiły się nagle jakieś 2 m-ce temu, i nic nie wskazuje na to, żeby mijały. Poczytałam tu i ówdzie i dowiedziałam się, że problem nasz podchodzi już pod tzw. zaparcia nawykowe, i bardzo często zdarza się właśnie u dwu-trzylatków. Oczywiście podłoże psychiczne, bo dziecko nagle zaczyna mieć świadomość utraty czegoś, co z niego wychodzi (!?), lub boi się tego czegoś, co jest uznawane ogólnie za bleeee. No i tak chyba jest, Trzeci boi się i przerażeniem reaguje na potrzebę zrobienia kupy. Jest okropny płacz, wstrzymywanie, grymasy bólu. Matka dowiedziała się z mądrej książki oraz trochę z neta, co czynić powinna, by to nieco załagodzić, i instrukcje owe już dziś w czyn wprowadzone będą. Miejmy nadzieję - z powodzeniem. A że dziś nam wypada szczepienie Czwartego, to i przy okazji doktora radzić się będzie. Amen.
Czwarty za to problemów podobnych nie ma, powiedziałabym, że odkąd dostaje na podwieczorek deserek ze śliwką, znacznie wzrósł u nas wskaźnik zużycia pampersów.
Na koniec coś zabawnego, choć z praktycznego punktu widzenia rzecz ujmując wiem, że samym zainteresowanym, w obliczu owego stanu rzeczy, do śmiechu wcale nie jest!
Z książki Kaz Cooke oczywiście.
Dlaczego dziecięta nasze płaczą?
- Dzieci z domów, gdzie rządzi stres płaczą
- Dzieci ze spokojnych domów płaczą
- Dzieci, które mają dobre mamy płaczą
- Dzieci, które mają dobrych ojców płaczą
- Samotne dzieci płaczą
- Dzieci, które nigdy nie są same płaczą
- Mądre dzieci płaczą
- Chore dzieci płaczą
- Zdrowe dzieci też płaczą
- Dzieci w wieku około 6 tygodni płaczą (nawet przez 1,5 godz. non stop)
- Pierwsze dzieci płaczą
- Drugie i wszystkie następne też płaczą
- Dzieci, które mają poczucie bezpieczeństwa płaczą
- Dzieci, które wyrastają na wspaniałych dorosłych płaczą
- Dzieci pewnych siebie rodziców płaczą
- Dzieci nerwowych rodziców płaczą
- Dzieci ekspertów od płaczu u dzieci płaczą także!
nazaparcia pomaga winogrono i mielone siemię lniane (dodane do jogurtu da się zjeść)
OdpowiedzUsuńo płaczu : super :-) popłakałam się (z radości)
Kate, prawdę mówisz i zadatki na medyka jakoweś posiadasz bo właśnie siemię lniane proponował nam również doktor, kiedy problem mu przedstawiłam! Dziękuję! :)
UsuńMiałam tak z juniorem - byłam młoda, głupia i trochę to trwało.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby u Was minęło w trymiga;)
Buziole:)
Lubię Terakowską:)
Dzięki za trzymanie kciuków, też mam nadzieję, że minie szybko bo dziecię męczy się okropnie a nam się serce kraje, sama wiesz ;)
UsuńCuuudne to jest i jakie mądre. ;) Taaa moje jak czytam póki co nie płaczą. O ile czytam nie więcej niż kilka zdań jednorazowo. Hihi
OdpowiedzUsuńNooo dokładnie! Jakoś to się zawsze tak zadziwiająco układa, że ledwo człek siędzie gdzieś z książką i małą kawką, już po chwili wstawać musi ;) bo to się dziecię budzi, to nudzi, to potrzebuje matki na teraz już! Taka jakaś zależność to jest ;)
UsuńNa Kingozę cierpię niemal od dziecka:)) Na Cobenozę nie...ale być może jeszcze nie bo ...sobie wyobraź jeszcze NICZEGO tego autora nie czytałam. Powiadasz, że warto? Wierzę Ci i dzisiaj, bo się tak fajnie składa do biblioteki pomykam, wypożyczę coś Cobena:) Co polecasz na początek:)
OdpowiedzUsuńNikuś, pewnie ze stosem książek wróciłaś! Ach, zazdraszczam, bo nie ma nic piękniejszego, obok wąchania nowych książek ;) od przeglądania stosu bibliotecznych zdobyczy i snuciu marzeń o przeczytaniu tegoż w jedną najlepiej noc ;-)
UsuńPo czasie trochę, ale Cobena warto zacząć od jego pierwszej, niemalże kultowej książki "Nie mów nikomu". Później od wyboru do koloru - jeszcze bodajże kilkanaście tytułów. Ale w związku z tym, że lubisz T. Gerritsen (dobrze kojarzę?) to na pewno spodoba Ci się Cobenowska "Klinika śmierci", jego pierwszy kryminał medyczny, coś na styl właśnie pani Tess ;-)
Póki co...w mojej starej bibliotece była tylko jedna książka Cobena...reszta wypożyczona. nie miałam więc wyboru i przytaszczyłam " W głębi lasu". W poniedziałek mam wychodne z domu i idę do drugiej biblioteki, tej nowo otwartej, niedaleko domu. Wezmę wszystko co będzie Cobena:)
UsuńJakby co - ponawiam propozycję mailową Nikuś! ;)
UsuńUwielbiam Cobena ;-))))
OdpowiedzUsuńSię wcale nie dziwię Akularku, bo gusta czytelnicze mamy podobne chyba :-) Pamiętam - kiedyś u Ciebie przeczytałam, że lubisz Szwaję :-) I tym mnie kupiłaś :-)))
UsuńFajnie przeczytać, że masz bardziej psychologiczne, niż fizyczne podejście do zachowań swoich pociech oraz do funkcjonowania ich osobowości! To wspaniałe, że dzieci żyją wyłącznie rzeczywistością, tylko tym co jest tu i teraz (są wesołe - przytulają się i śmieją wniebogłosy, są smutne - płaczą na całego) w przeciwieństwie do dorosłych, którzy próbują przystosować rzeczywistość do swoich myśli i żyją wizją przeszłości lub przyszłości! Dzięki temu dzieci są 1000 razy bardziej efektywne w uczeniu się i wydajności, a poza tym ich stan można określić jako permanentne szczęście!
OdpowiedzUsuńAlutko,
OdpowiedzUsuńżyczę ci dobrego 2014 :-)