poniedziałek, 5 stycznia 2015

Maki w zbożu

Nie no. Nie ma sensu.
Chciałam odświeżyć nieco facjatę bloga, wrzucić jakiś krajobraz zimowy w czołówkę... ale co to za zima, dziś pierwszy raz spadło trochę śniegu, który już zamienia się w brudo-białą zupę; ani to malownicze, ani ciekawe. Ostatnie dni jeszcze gorsze, na przemian silny wiatr z deszczem, trochę mrozu, a za chwilę roztopy i błoto po kolana.
Zostawię więc jednak te maki w dojrzewającym zbożu, co to mię tak urzekły latem.
Choć na wsi gadajo, że to zwykły chwast.

Wygląda na to, że nie wszystko, co piękne, jest pożądane i funkcjonalne.
Tak jak nie wszystkie wspaniałe relacje z ludźmi są szczere i czyste.
Przyszło nam ostatnio - Memu i mnie - spróbować porozwiązywać niektóre konflikty z ludźmi. Ot, taki kaprys, wymuszony trochę konkretnymi sytuacjami, ponaglony przez konieczność.
Konflikt - rzecz normalna i powszechna. Ludzie różnią się między sobą, mają odmienne zdania na pewne tematy, mają subiektywne opinie wyrażane dzięki takiemu a nie innemu podejściu do życia, czy też dzięki wcześniejszemu doświadczeniu. To jest więc naturalne, że czasem ta różnica zdań czy doświadczeń może spowodować pewien zgrzyt.
Ale choinka, przyznać muszę, ciężko z tym wyjaśnianiem.
Bo, dla przykładu, na sugestie typu: Kurczę, dlaczego powiedziałaś tak o nim? Użyłaś takich krzywdzących słów? Ja wiem, że możesz mieć swoje zdanie, ale tutaj akurat prawda jest inna, a ty nie chcesz jej nawet poznać... albo: Prosiłam cię w tym temacie o dyskrecję, szczególnie wobec jednej osoby, sama zresztą powiedziałaś, że ta osoba nie powinna o tym wiedzieć, ale wygadałaś jej to zaraz następnego dnia! reakcja jest taka, że się czepiamy, że po co drążymy, i w ogóle coś nam ciągle nie pasuje.
No nie pasuje, Nie pasuje układ: życzliwość w twarz, a w plecy nóż.
Na przykład.
I w  efekcie próba podjęcia konstruktywnej rozmowy na ten temat kończy się obrazą majestatu.

Też tak macie??? Bo to może my coś źle robimy?..

Doskonale zdaję sobie sprawę, że trudna rozmowa nie jest wygodna. Też za takową specjalnie nie przepadam. Generalnie ludzie wolą jakieś tam przyklepane pozory, niż konieczność podjęcia wysiłku wytłumaczenia, wyjaśnienia, może przyznania się do czegoś czy przeproszenia.
Nam też czasem ktoś coś zarzuca ale do tej pory raczej bywało tak, że człek się zastanawia: no faktycznie, źle to rozegrałam, coś tam chlapnęłam niepotrzebnie, przepraszam. Albo nie gada się, tylko stara coś naprawić. Albo się w duchu klnie, ale stwierdza jednocześnie: wredna rura baba (mój ulubiony tekst Luigiego z "Aut" ;) ale ma rację, niestety.
Staramy się nie stawać okoniem, tylko coś tam wytłumaczyć - bo czasami wystarczy się wybronić i już druga strona konfliktu zaczyna dostrzegać rzecz inaczej i utwierdzać się w przekonaniu, że złych intencji tu nie było.
Bywa że trzeba się ukorzyć i przeprosić. Albo nabrać pokory.
Tak czy tak stajemy się coraz ostrożniejsi w próbach rozwiązywania niełatwych spraw. Efektem tego jest ostatnio moja nieudolna próba wytłumaczenia czegoś Komuś ważnemu; nie wyjaśniłam w porę zostawiając to na później, nie przedstawiłam na gorąco swojej opinii i wątpliwości, i Ktoś dowiedział się o tym nie ode mnie bezpośrednio. Ale na szczęście Ktoś okazał się mądrzejszy.

Dziękuję P. za reakcję! Za to, że nie udawałaś, że nie wiesz. Dziękuję, że Ci zależy!

Wygląda na to, że są ludzie, z którymi można sobie coś wyjaśnić, i są tacy, z którymi poprzez takową próbę relacja może się jeszcze pogorszyć.
Kompletna paranoja!




16 komentarzy:

  1. niełatwe rozmowy to niełatwy temat ;-)

    wierzę, że gdy w obu stronach jest chęć, łatwiej o dobre zakończenie.
    ale nie każdy, nie od razu, potrafi się porozumieć. przeprosić. zrozumieć. tym bardziej, że tak łatwo nas/ich zranić.

    czasem potrzeba czasu. wiem to z autopsji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Kate, jak zwykle :) Sama z autopsji znam ten "problem" z przeczekaniem, przepracowaniem, czekaniem, aż czas coś sam rozwiąże. Wiem, że łatwo kogoś zranić i wiem też, że nie każdy potrafi tak na szybko się dogadać. A i też nikt nie jest idealny i wszyscy popełniamy błędy więc żadna ze mnie wyrocznia w kwestii porozumiewania się. Nie umiem tylko żyć ze świadomością, że ktoś jest dla mnie miły a w gruncie rzeczy mam dowody na to, że udaje, bo coś tam lub ktoś tam.... To mnie popycha do wyjaśniania za wszelką cenę, tym szybciej, im bardziej mi na kimś zależy.
      A czas niestety nie zawsze działa na obopólna korzyść, bo bywa, że im więcej go upływa, tym mniejsza szansa i chęci na zwykłe kontakty nawet. To też z autopsji ;)
      Ściskam mocno :)

      Usuń
  2. Tu masz rację, że są ludzie, z którymi można normalnie porozmawiać i naprawić relacje, a są tacy, którzy trwają przy swoim i na wyjaśnienia nie mają ochoty, a w swoim zacietrzewieniu, pogarszają jeszcze całą sprawę. A po co kopać się z koniem?
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, czasami trzeba odpuścić i uznać, że nie warto, choć wydawało się wcześniej, że relacje są bliskie a porozumienie oczywiste. To też jest chyba tak, że w wielu przypadkach dopiero sytuacja konfliktowa pokazuje, w jakich naprawdę relacjach byliśmy z tym konkretnym człowiekiem. Bywają rzeczy nie do pokonania ;) I nawet koń nie przeskoczy ;)))
      Serdeczności :)

      Usuń
  3. a najgorzej jak ktoś Ci przyznaje rację, potakuje, a potem i tak odwraca kota ogonem i smaruje za plecami.
    Już wiem, że człowieka nie zmienię, mogę tylko zmienić podejście do tego!Robić swoje, nie przejmować się i nie zmieniać.
    Walczyć tam, gdzie warto:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też już to wiem - odpuszczam, gdy nie warto. Ale najczęściej jednak takie sytuacje zdarzają mi się w "związkach", gdzie, wydawać by się mogło jest porozumienie i jakoś tak przekonana jestem, że przecież da się coś wytłumaczyć, czy o coś zapytać. A już zupełna masakra, jeśli to jest rodzina, bo spotykasz się i tak, niekiedy z konieczności, a niewyjaśnione sprawy "wiszą". Uuuch, nie lubię tego!
      pozdrowionka :)

      Usuń
  4. Jak to mówią: do tanga trzeba dwojga...
    Też tak miewam. Wychodzę z założenia, że rozmawiam z kimś dorosłym więc się (raczej) porozumiemy, a później się okazuje, że nawet to, co powiedziałam to za dużo i ogólnie obraza majestatu.

    Też czasem coś chlapnę, powiem nie w czas, ale wtedy przepraszam i staram się jakoś to nadrobić...

    I tak jak piszesz: jednym da się wyjaśnić i nie biorą wszystkiego za złą monetę i robienie czegoś przeciwko nim, a innym ni w ząb.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz Kochana, niektórzy mają świadomość tego, że gdzieś popełnili błąd i starają się to jakoś naprawić a inni uważają, że są bezbłędni, i generalnie zawsze mają rację ;) Przyznawanie się do błędu nie jest fajne ale świadczy chyba o jakiejś takiej dojrzałości człowieka.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. generalnie ludzie uciekają od rozmów, od mówienia wprost o co chodzi, od artykułowania niezadowolenia lub wyjaśniania ...wolą walnąć focha a najczęściej z takich drobnych rzeczy robią się afery giganty.
    Oraz każdy interpretuje po swojemu i dodaje od siebie. Ploty są zabójcze.
    Ja ostatnio tłumaczyłam jednej takiej, że jej powiedziałam o pewnej sprawie a nie kolejnej osobie, której ona powtórzyła naszą rozmowę, a ta osoba się na mnie obraziła... gdybym chciała powiedzieć całemu światu to nic by mnie nie powstrzymało, prawda?
    nie zrozumiała mnie i nie zrozumie więc nigdy już z nią rozmawiała nie będę i tak robię, odcinam się od takich osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że ja też coraz częściej odcinam się od takich ludziów, ograniczam kontakty (nawet jeśli jest to bliska rodzina, z którą kontaktować się "wypada") i nie spuszczam się już nad tym, ale tym sposobem dramatycznie zmniejszyła się w naszym otoczeniu liczba osób, z którymi nasze relacje są naprawdę szczere i zupełnie czyste ;)

      Usuń
  6. A już z FACETEM przeprowadzić trudną rozmowę, zwłascza o uczuciach... masakra :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to w ogóle trudny gatunek jest i do rozmów o rzeczach abstrakcyjnych zupełnie nienawykły ;)
      Zginęliby niechybnie, gdyby nie nasze regularne upominania i mozolna praca nad ich charakterem ;)))

      Usuń
    2. Nie zawsze i nie z każdym facetem jest trudno o taką rozmowę, Drogie Panie :) Nie zawsze i nie z każdym :)

      Usuń
    3. Oczywiście Piotrusiu :) Wyjątek jednakowoż jak zawsze potwierdza regułę :)))

      Usuń
  7. Najtrudniej jest wtedy, kiedy każda ze stron konfliktu uważa: "moja racja jest najmojsza", a jeśli się z czymś nie zgadzasz, automatycznie jesteś wrogiem... Najgorzej jest wtedy, kiedy zaangażowanych jest kilka osób, a każda z nich ma własne zdanie na dany temat. Opinie innych wpuszcza jednym uchem i wypuszcza drugim, nie chcąc ich nawet przemyśleć i uparcie trzymając się swojej...

    Tak dawno się nie widzieliśmy, Alutko. Cieszę się, że nadal piszesz, chociaż brakuje mi Cię na Polance :)

    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z uparciuchami skierowanymi tylko na siebie i na swoje racje, najtrudniej, fakt. I to z takimi najczęściej wszelakie konflikty bo ich nastawienie od razu przekreśla możliwość porozumienia i konstruktywnej dyskusji.
      Ściskam Cię mocno :)

      Usuń