Kiedy okazało się, że jestem w ciąży z Trzecim, słyszałam różne komentarze. Oprócz tych mniej lub bardziej pozytywnych, także te odnoszące się do dużej różnicy wieku między Trzecim a starszymi synami, którzy mieli wówczas 11 i 9 lat. "Ooo... oni ci go dopiero nauczą..." - słyszałam sarkastyczno-kpiarski, przesycony pewnością prawdziwości tych słów ton - na przykład.
Ale niby czego mają go nauczyć? myślałam sobie w międzyczasie, biegając między starym mieszkaniem a budowanym nowym domem, w przerwie między wizytami u lekarza, wywiadówkami w szkole, spotkaniami, zakupami, w domu, na spacerach i w kościele.
Zwyczajowo chyba...nie wiem...przeklinania? "Fakju" pokazywania?
Pierwszy i Drugi, z racji takiej a nie innej organizacji życia domowego, angażowania się w rozwój rodzinnego przedsięwzięcia, mnogości najróżniejszych obowiązków, zajmują się młodszymi braćmi... no dużo. Zabawiają, karmią, wyprowadzają na spacery. Czasem z większą, a czasem mniejszą ochotą - ale nie psioczą, nie buntują się, nie krzyczą, że świat jest niesprawiedliwy. Na szczęście.
No ale Trzeciego nauczyli, hmmm.
Mówienia proszę (pooochę mamo!), dziękuję (kunuję!) i przepraszam (lasiam!).
Opowiadania treści przeczytanych książeczek w sposób logiczny, choć jeszcze nie zawsze gramatyczny. Nazywania zwierząt, owoców, warzyw.
Liczenia do 10, oraz prostego dodawania i odejmowania. Cyfry nazywane są po polsku, niektóre także po angielsku.
Nazw większości literek - co jest efektem uwielbienia przez Trzeciego gry w Scrabble - najczęściej wozi literki w autkach lub układa na planszy, gdzie potrafi złożyć proste słowa, jak "kot", "mama".
Bezbłędnego rozpoznawania kolorów i nazywania ich wszystkich... po angielsku! Wezwani na dywanik synowie oświadczyli, że jakoś tak "samo wyszło", poza tym łatwiej powiedzieć "łed, głin i blu" niż "czerwony, zielony i niebieski", prawda mamo? Tak więc mamy łed jabłuszka, głin wagony i blu czapeczkę. Moje rozpaczliwe próby uratowania ojczystego języka i zakodowania go w świadomości syna dały efekt mianowicie taki, że wczoraj po kąpieli dziecię zadeklarowało chęć wytarcia się "jeloł-ziółtym lęćnikiem".
Ten jakże haniebny proceder edukacyjny, stosowany przez moje starsze latorośle, a zmierzający w sposób nieunikniony do demoralizacji młodszego rodzeństwa, osiągnął rozmiary zatrważające i wysoce niepokojące w chwili, kiedy to przed godziną Trzeci skomentował moją blu koszulkę jako "chajną" (fajną), po czym wskazał, nazwał i z aprobatą przyjął nadrukowaną na niej cyfrę 7, oraz policzył wszystkie literki "o" (z wymową polską i "oł" angielską) w nadruku tegoż ciucha.
a u nas czwarty jaki nauczony:)))
OdpowiedzUsuńTakie rodzeństwo na wagę złota;)
Buźka Alutka:))
Dokładnie tak ;) Bo widzisz Miśka, u nas te dziwne teksty pojawiały się w związku z tym, że mamy CHŁOPCÓW. Gdyby starsze były dziewczynki, to nikt by nie komentował, bo wiadomo - w tym wieku małe kobietki są troskliwe, opiekuńcze, lubią matkować...sama wiesz. Tymczasem chłopcy, starsi, nastoletni, niekoniecznie pasują do wizerunku istoty opiekuńczej, zajmującej się małymi dziećmi i posiadającej zupełnie normalne nastawienie do tego. Stąd to gadanie. Ale co tam, ważne, że się sprawdziło...inaczej ;) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńchyba zaczynam żałować, że byłam w domu najstarsza... też bym chciała TAKIEJ edukacji :-)))
OdpowiedzUsuńmacie cudownych Chłopaków, Alutko! szczerze gratuluję!
U nas komentarze były już przy drugiej córci, ale to takie hmmm w drugą stronę. "Ona to bratu pokaże. Poustawia go do pionu". No jakby nie był dostatecznie ekhm ustawiony :)
OdpowiedzUsuńStarsi bracia są so fajni ;D
OdpowiedzUsuńto może ja podjadę i też się czegoś nauczę (po angielsku, of kors) ;-)
OdpowiedzUsuńjak ja uwielbiam czytać takie kawałki! ach ach:))))))
OdpowiedzUsuńnauczeni odpowiedzialnosci za rodzinę będą dobrymi mężami i ojcami
)))))))))))) jak ja zazdroszczę rodzeństwa, nieustająco, całe zycie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jak miło :)
OdpowiedzUsuńUściski dla was :)
Ja zawsze, całe życie marzyłam o starszym bracie, i co? Mam siostrę i do tego 10 lat młodszą, w dodatku niefajną. Gratuluje ci chłopców, nigdy nie przyszło mi do głowy, że robisz błąd decydując się na duża rodzinę. To DUŻE szczęście!
OdpowiedzUsuń