poniedziałek, 20 marca 2023

Morelki i skórzane paputki



Kiedy to już jest wiek średni dla człeka? A kiedy starczo zaawansowany? Jeżeli takiż określać liczbą systematycznie naklejanych plastrów rozgrzewających na różne obszary kręgosłupa, to jestem już daleko poza zaawansowanym. Mimo ćwiczeń (nieregularnych, fakt), mimo masaży, mimo sporej aktywności ruchowej, bolesność tej części ciała jest w ostatnim czasie dość frustrująca. Po ciągu "korzonków" i innych przypadłości lędźwiowych, nadszedł czas bólowego koszmaru obręczy barkowej, okolic karku, prawej łopatki, ramienia. Niedogodność, delikatnie rzecz ujmując, napierdziela najbardziej w nocy, wstaję więc, faszeruję się ibupromem, i usiłuję potem na leżąco dokonać przerzutu ciała z jednej strony na drugą, bo gdy zasłona dymna wygenerowana przez truciznę sprawia, iż boli mniej, to się jakoś da. Swego czasu doktory w zamierzchłych covidowych konsultacjach online sugerowały, że po tylu ciążach, że wapń wypłukany, że to już tak będzie... ale było minęło, trzeba by się wybrać na konkretny przegląd, rezonans jakiś uczynić czy coś, może jeszcze nie wszystko stracone i osteoporozowa przyszłość nie taka pewna jednak. Póki co męczę się z jakimś plastrem Hot Pepper, który grzeje tak, że zastanawiam się nad kolejnym ibupromem, ażeby skutki grzania trochę osłabić, bo nie wiem, czy wyczymom, a zaznaczyć tu trzeba, próg bólu mam dość wysoki, naturalny poród razy sześć poprzeczkę zdecydowanie podniósł, gdyż żaden nie był ani krótki, ani letki. Nie żebym się skarżyła, czy żałowała, wszak prawie wszystkie, któreśmy się zdecydowały na macierzyństwo, cierpimy za grzech Ewy, hehe, wiadomo. 

Cykliczna rozmowa telefoniczna z 96-letnią babcią, przebywającą w ośrodku rehabilitacyjno-opiekuńczym, fajnym, ciepłym, przyjaznym, bo prywatnym, utwierdza mnie w przekonaniu, że każde życie to wielgachna wartość, babcia ma lepszy moment, mówi, jaki obiad był dobry, za chwilę podwieczorek, pyta o Szóstego, czy już zapisałam do szkoły, bo szkoda, żeby się nudził, powinien od września iść do zerówki, ale z racji sporego skoku do przodu, tak intelektualnie, jak i emocjonalnie, poleci raczej do szkoły, mówię jej, że zapisany, ale jeszcze się wahamy, zobaczymy, nie tłumaczę jej, że może edukacja domowa, babcia mówi: 'No, tośmy sobie pogadały, to zadzwoń za tydzień znów', czuję, że zmęczona, słyszę, że woła opiekunkę, żeby wzięła od niej telefon, nie rozłączam się jeszcze, telefon odłożony gdzieś na stolik pewnie, lub na skraj łóżka, ale ciągle włączony, więc perfidnie podsłuchuję, słyszę, jak opiekunka mówi, że dobrze, pani Aniu, już biorę, i zwraca się do sąsiadki z łóżka obok: 'Pani Irenko, zobacz, jakie dobre ciacho ci przyniosłam, nie chcesz?, to może jogurcik, jemy ładnie, spróbuj, ale czemu ty płaczesz, Irenka, dobrze jest wszystko, nie płacz, spróbuj...' i w tle słucham delikatnego zawodzenia Irenki ze znaczną demencją starczą, już u wylotu swego istnienia, prawda to, że na końcu życia jesteśmy tak bezbronni i zależni od innych, jak na początku, że trzeba otoczyć więdnącego człowieka z równie ujmującą troską jak tego, który zalążkiem jest zaledwie, pączkiem nierozkwitłym. I że się standardowe, nieprzerwane przedwcześnie koło życia tak dokładnie domyka - linia rysuje się od punktu zero, od bezbronności, senności, strachu, bólu, pieluch, spojrzeń nierozumiejących, rąk nieskoordynowanych, potrzeby bezpieczeństwa i spokoju, i dokładnie do tego samego miejsca dobiega, i w tym miejscu kończy. Smutne? Prawdziwe, naturalne. Byle by ta troska na końcu była jednakowoż tak samo naturalna i oczywista, jak na początku. 

Przypomina mi się sytuacja z lata, sierpień chyba, lokalny warzywniak, ładuję torbę po brzegi, tyle ludzi w domu, więc wszystko kilogramami i zwielokrotnionymi pęczkami, obok stoi starszy pan z monetą w dłoni: 'Pani - mówi do właścicielki - te morelki takie dobre, wczoraj mi tak ta jedna smakowała, wziąłbym jeszcze, ile kosztuje? osiemdziesiąt groszy? to mi starczy na dwie!', cieszy się i kładzie na ladzie monetę dwuzłotową, pani z warzywniaka bierze foliową torebkę, wkłada do niej dwa owoce wybrane przez staruszka i dokłada jeszcze dwa, pan patrzy zdumiony, dziękuję, mówi, dziękuję, powtarza jeszcze kilka razy, zabiera z lady wydane grosze i trochę skrępowany, tak znienacka zaatakowany dobrem wychodzi na słoneczną ulicę. Owoce i warzywa to aktualnie towar dla bogaczy, na ile morelek wystarczy temu panu pieniędzy tegoż, zbliżającego się lata?

Stareńka, jak na swój gatunek, dwunastoletnia Ruby grzeje się w bladym słońcu i drepcze po szarej, przedwiosennej trawie, zapuszczając się w ulubione zakątki ogrodu. Adopciak, przyjeżdża na wakacje od początku istnienia hoteliku, była jednym z pierwszych gości, młódka wtedy, pełna energii i buńczuczna, szybko poczuła się jak u siebie i trzeba było pilnować, żeby nie podganiała zestresowanych nowicjuszy. Od kilku lat już spokojniutka, miała wiele takich kryzysów zdrowotnych, że dawno już powinna gonić niepokornych w psim niebie. Jej człowieki szlajają się po całem dosłownie świecie, wyjeżdżają kilka razy w roku, tacy na maksa zapaleni globtroterzy, tak więc Rubiszon bywa u nas bardziej niż często, i równie często na sygnale wieziona bywała przez nas do weta, bo atak, bo stawy, bo gorączka, bo się nie podnosi. Podnosiła się za każdym razem i podnosi nadal. Biega ostatnio w skórzanych paputkach, z racji neurologicznych kłopotów trochę ciągnie łapki, no więc paputki, żeby się poduszki na stopach nie ścierały, wiadomo. Jej ludzie, odbierając ją, powtarzają, że to pewnie już ostatni raz, bo taka chora, taka słaba. A ona ma te prognozy gdzieś, i ciągle nasz ogród to jej ogród, i wchodzi, a czasem nawet i wbiega! do tego wakacyjnego siebie bez martwienia się o przyszłość. 

Koło życia. Wola życia. 



3 komentarze:

  1. Alutka nie jesteś sama z tymi bólowymi przypadłościami ...kurcze. i ja się powoli szykuję na rezonans, znaczy muszę zadzwonić.
    Starość jest...przykra. Gdy nie będę już na nic miała siły, po prostu zwyczajnie uporządkuje swoje sprawy i zasnę.
    Sciskam Teatru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym też tak chciała - w spokojności zamknąć oczy, bez wcześniejszego odchodzenia po kawałku. Odściskowuję :-*

      Usuń
  2. Jeśli nie próbowałaś, to kup żel z "czarciego pazura" - to mój najlepszy kumpel od kilku lat...;o) Jak to mawiamy: Lepiej już było...;o)

    OdpowiedzUsuń