wtorek, 26 lipca 2022

Misja

 



Piąta w pozycji żaby leży przed szafką łazienkową i z zaangażowaniem godnym najambitniejszych projektów obserwacyjnych zagląda pod nią, przechylając głowę to w lewo, to w prawo, i - zdaje się - usiłując dostrzec coś w mroku. Stoję chwilę w progu, próbując z subiektywnej obserwacji wyciągnąć wnioski oraz dywagując z własnym sumieniem w kwestii ostatniego sprzątania pod rzekomym meblem. Dochodzę do wniosku, że z całkiem sporym prawdopodobieństwem szarość pod szafką to nie efekt braku światła, raczej efekt znajdujących się pod nią kłębów kurzu i najróżniejszych odpadów toaletowego życia rodzinnego. Co robisz? - pytam dziewczę, ciągle skupione na ciemnej jamie mojego wstydu. Szukam pajączka - pada lakoniczna odpowiedź, po czym młode ciało nagle podnosi się i wybiega z łazienki, by po sekundzie wrócić z plastikową miseczką i kartką papieru. No tak, misja ratowania życia, odsłona milion któraś tam. 

Wszelkie istoty żywe o wątłych gabarytach znalezione w domu poddane są procesowi: 1. wyczekiwanie do momentu gdy robaczek/pajączek/mucha wlezie do miski (czasem trzeba pomóc, np. nagarnąć łyżeczką), 2. Przykrycie miski kartką, by się ratowana ofiara nie wydostała, 3. Pełna celebracji, uroczysta, powolna (by nie upuścić miski i kartki) procesja wyniesienia chwilowo uwięzionej ofiary na balkon/taras/trawę/do dziecięcego domku drewnianego w okresie zimowym, 4. Ostrożne oddanie naturze co jej, z pobożnym życzeniem, by istota szybko odnalazła mamę, tatę, przyjaciela, tudzież innych "swoich". Celem misji jest również zapobieganie niecnym planom zamachu na życie istoty, które to plany mogą wprowadzić w czyn inni domownicy, z powodu nieuwagi lub strachu, lub, co tu dużo mówić, z czystą premedytacją . 

Nie inaczej jest i teraz. Mija kilka minut i mały pająk wędruje przez dom w ikeowskiej kapsule życia, niesiony uważną dłonią siedmioletniego zwierzo- i robakoluba.

Z powodu deszczowej pogody jego podróż jest dłuższa niż bywa zazwyczaj, i obejmuje wspinaczkę wysokogórską po wąskich drewnianych schodach, ku świątyni wyzwolenia. Tam, nad jego głową odsłania się wielka płyta tektoniczna papieru i pająk może opuścić pomarańczowy krater. Sprawnie przebierając odnóżami znika pod kuchenką dla dzieci, przez chwilę lekko balansując na nierównych deskach podłogi. No! - kwituje zadowolona z siebie Piąta, która na wiosnę długo zwlekała z po-zimowym posprzątaniem domku, bo przecież jeszcze nie wszystkie robaczki się wyniosły, ba! niektóre nie zdążyły się całkiem zbudzić; niektórym do tego stopnia się nie spieszyło, że postanowiły wziąć i umrzeć sobie w tym jakże bezpiecznym środowisku. Wskutek tegoż zasiedzenia w kątach dostrzec można od czasu do czasu smutne rodzinne groby.  

Niestety nie jest rozumiana przez społeczeństwo, i ona sama nie rozumie - dlaczego ludzie boją się pająków? Dlaczego babcia zabija mrówki, które chcą mieszkać jej w domu? Dlaczego ludzie tworzą takie okrutne pułapki na muchy?

Nie będzie jej w życiu lekko z tak prostym i oczywistym rozumieniem natury. 

A w Bieszczadach narodziło się wielkie kijankowe love. 


4 komentarze:

  1. oj, nie będzie jej lekko ale ja za to uwielbiam ...oby więcej takich istot!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz przechlapane po całości...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham ją! Powiedz, że też lubię pająki i wynoszę (choć był czas, że jeden mieszkał w łazience -zrobił sieć pod sufitem i nikt go nie ruszył) ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. no pacz jestem tu jako anonimowy a nie zauważyłam wcześniej...wpadłam zapytać co tam ??
    Teatralna

    OdpowiedzUsuń