środa, 1 grudnia 2021

Pieprze w zupie

Przypadek Szóstego, który dość stanowczo zachęcony został, pomimo zaokrąglania oczu rodem kota ze Shreka, pomimo sygnalizowania wszelkich dolegliwości bólowych od bólu głowy, poprzez ból pępka, aż do bólu strupka przy onegdaj zdartym lekko kolanie, do porannego udania się do placówki zwanej przedszkolem, i który zrekompensował sobie ten przymus prośbą o trzy dokładki zupy przy przedszkolnym obiedzie, po czym w jednej z nich trafił na "tsy piepse", a wiadomo, pieprz w zupie to jest wyjątkowo paskudny losowy przypadek, a już trzy pieprze to w ogóle jakieś niesamowicie złośliwe zrządzenie losu, długo odbijające się na małym życiowym człowieczeństwie... a później dokopała mu jeszcze wychowawczyni, która mając za zadanie wykonać diagnozę, czyli określić umiejętności każdego dziecięcia z grupy, powiedziała mu, że pięknie liczy do 8 - bo do tylu w tym wieku powinien. I załamka, bo: mama, ja przecież umiem do więcej, i chciałem pani powiedzieć, że wiem, ile to jest 120 dodać 120, bo to przecież - easy! - 240! a ona mnie nawet nie zapytała! W każdym razie dramat Szóstego uświadomił mi, że kiedy dzień zaczyna się kiepsko, to nawet jeśli w którejś godzinie tegoż napotyka się na coś krzepiącego, to i tak ostatecznie lądujemy twarzą do dołu w kupie pełnej rozpieprzonych i dalekich od optymizmu myśli. 

Takie dni muszą być, trudno, nie podpisywaliśmy aneksu do umowy o życiu, w którym zagwarantowano by nam dobrostan wieczny oraz natychmiastowe usuwanie wszelkich usterek- rozterek. Gwarancja nie obejmuje.

Można sobie w takich momentach leciutko zakłamać rzeczywistość, czyniąc z niej bardziej znośną. Piąta i Szósty podkradają czasem Pierwszemu śpiewającego kaktusa, którego dostał na urodziny, "dla jaj". Jeśli go znacie, wiecie, że hit muzyczny tej uroczej rośliny niekoniecznie nadaje się do odsłuchiwania przez niezepsute dziecięce uszy, ale złodziejaszki na szczęście nie do końca rozszyfrowali pojedyncze słowa i zamiast "koksu pięć gram", wyśpiewują na całe cztero- i sześcioletnie gardła: Tylko jedno w głowie mam, klooopsów pięć gram, klooopsów pięć gram!

No i na tym rzecz polega! Na przeróbkach! Złego w dobre, szarego dnia w znośny, ciężkich myśli w inne, odwrócone. Wiem, że to nie jest łatwe.

Ja dziś mam wyjątkowo fajny dzień. Nie zaczął się źle, ale dalsza część przebiega mi wręcz koncertowo! 

Czego i Wam serdecznie życzę!



2 komentarze:

  1. Klopsów bez ograniczeń !! Cudnie...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyciągnął mnie tytuł bloga, te piękne maki i informacja że czytasz dużo książek.
    Ale widzę, że także piszesz w sposób nietypowy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń